cze 29 2003

między poludniem a wieczorem...


Komentarze: 7

Myśle sobie...marzenia ranią swoją nierealnością, ale cóż one za to mogąl? Są tylko marzeniami... Anioly choć piękne często sprawiają wrażenie tak bezradnych, zbyt często zapominam o ich anielskiej sile... tak szybko więdną róże, tak trudno skruszyc graphit... Mam dość, a jednak chce jeszcze, pić nektar mego życia... Staje nad przepaścią, jeden kroczek do przodu i przedstawienie sie skończy, kolejna marna aktorka zejdzie ze sceny... z drógiej strony jeden kroczek do tylu i oddale sie od przepaści mając szansę jeszcze zablyszczeć na tej scenie... proste pytanie: dla publiki czy dla siebie? Czy szarość jest odcieniem bieli czy czerni? Polelf jest dzieckiem ludzi czy elfów? Mostek jest po prawej czy lewej stronie? Graphitowa Róża jest kwiatem czy kamieniem? Skoczyć czy wycofać się? Jedna część mnie już rostrzaskala sie o skaly, dróga część nadal żyje... dla siebie czy dla publiki? Aktorzy na scenie życia wiedzą, w końcu są aktorami, niech żyje publiczność! Więc zagram jeszcze raz, do końca. Oglądaliście Chicago? Wiem, że często będe wracać do tego filmu...:)

graphitowa_roza : :
29 czerwca 2003, 23:27
:)
29 czerwca 2003, 23:26
zamierzam obejrzec...
29 czerwca 2003, 22:16
tak, ja chicago ogladalam bardzo mi sie podobal jednak Moulin Rouge moim zdaniem bije go na kolana :)) Pozdrawiam :)
29 czerwca 2003, 19:01
Trzeba grać do końca:)
karotka
29 czerwca 2003, 18:41
hej :] pozdrowka dla Ciebie, zdjecie obadalm i jest fajne:) ty fajna jestes, wesolych wakacji:)
BanShee
29 czerwca 2003, 17:41
za duzo tych pytań :)
MF
29 czerwca 2003, 17:26
Wiesz Graphitowa, Ty tak pięknie piszesz...ale za każdym razem jak usiłuje wejść na Twojego bloga to czekam i czekam. Bardzo wolno się otwiera ehhhh:o( A co do Chicago, to oglądałam, ale powiedzmy jednym okiem :oP

Dodaj komentarz