sty 20 2004

About nothing


Komentarze: 2

Słucham banalnego już i osłuchanego "Bring me to live" i mam ochote wykrzyczec komus slowa tej piosenki prosto w twarz, albo chociaz ten tytul "Przywroc mnie do zycia" "Save my" "Call my name". Na poczatku tego roku bylam szczesliwa, chyba nadal jestem, ale... cholera nie umiem sie wyslowic, shit. Caly czas jak dlugo zyje potrafilam obwiniac sie za kazda jedna łze, moją of corse, cudze spowodowane przeze mnie to juz potezne wyrzuty sumienia. Ciagle zastanawiam sie czym jest wolnosc. Przeczytalam Weronike i tam jest bardzo duzo racji, ze wolnosc to niemal (a moze calkiem?) szalenstwo. I ci szaleni są wolni. Mogą byc. Przeciez nie wszystko zle co spotka mnie lub kogos mi blizszego jest moją winą. Zwlaszcza teraz, kiedy w niedziele nocą płakałam najciszej jak moglam, zeby mama sie nie zorientowala. Paskudne poczucie zalu i swiadomosc ze w stosunku do mamy zachowywalam sie tak jak on (ojciec). Jezu, chodzi mi cos po glowie i nie umiem sie wyslowic! Chodzi o to, ze chce kurczowo trzymac sie tego szczescia, glupiego, niewytlumaczalnego, nie chce juz smutkow i obwiniania sie bez powodu. Nie chce czegos takiego. Takiego stanu rzeczy, takiego zycia. Co kolwiek by sie stalo tutaj, nie da mi to calkowitego szczescia, chocby nie wiem jak to cudowne bylo. Bo znam pragnienie swojego serca, nie chodzi o wiele, tylko o jedna osobe oddaloną... Dobra, czuje ze pieprze i to bardzo. ( moze w koncu mowie z sensem?) I die again, I'm going under, I'm falling for ever. I need help, HELP....  nie chce zamarzac....

graphitowa_roza : :
20 stycznia 2004, 21:00
A ja wiem - pozwól sobie na szczęście:*
BanShee
20 stycznia 2004, 13:14
a ja nie wiem co ci napisać...

Dodaj komentarz