Dzień cudów
Komentarze: 4
Wczoraj byl dzień cudów. Spotkalam Ją, szybka wymiana slów, szybkie stworzenie planu, oczekiwanie, klamstwo, dzialanie, jazda, sen na jawie, cuda, wino (za dóżo, zawsze będzie za dóżo) cuda, cuda, cuda. Uwierzyć nie moge, gadalam z Nią, moglam sie do Niej przytulić, tak bezkarnie, tak niewinnie, jakby nic sie nie stalo. Nigdy więcej wina, ono nic nie daje, nienawidze wina, winne jest wino, koniec z winem, to wino mi wszystko pierniczy, pierdolić wino (Winiacz, nie o Ciebie chodzi!!!). Teraz tylko sie modle do wszystkich Bogów świata, aby pozwolili na replay. Jej oczy, oczy, oczy, oczy, wlosy, usta, dlonie, ramiona, cala ona, tańczy jak oszalala w mych myślach, jej slowa, wszystko to - kolejne obrazy do galerii wspomnień, dobrych wspomnień... Szaleństwo, chore pragnienie aby zostać tam z nimi na noc, lecz nie, ta gwiazda nie lśni dla mnie. To nic. Modle się. Nieumniejętnie. Lęk. Bogowie pozwólcie. Anioly śmieją się. Śmnieją...
a wino jest good sprawa ale WINO a nie jabol (bleeeeeh), takze modl sie do Bachusa (?!)
Dodaj komentarz