Happy - sometimes :P
Komentarze: 2
Bylam z Paulą i Anitą na mieście, spotkalyśmy Szymonę, Kasię i Winiarę, potem postanowilysmy wybrać sie po Rutka i Urbana, w ten sposób zawędrowalam do szkoly nr.5 (miejsce pelne wspomnień, te bloki, ta klatka, okno na pietrze, żaluzje zaciągnięte, pokój, jej pokój, być tab blisko jednoczesnie daleko - Betti, czy byla tam? nie wiem, nie chialam o tym myslec, usiadlam plecami do tego okna...) z Paulą zaczelam bujać sie na chuśtawce a potem razem "ujeżdżalyśmy" :P taką zyrafe na sprężynie, zyrafa byla rozmiarów dziecięcych, a że z nas stare konie bylo ciasno i naprawde musialam sie do niej pożądnie przytulić, pijalyśmy obie mając zwale z tego że nie umniemy utrzymac rownowagi. Wlasnie w takich chwilach uświadamiam sobie jakie moje życie bylo by ponure bez niej...mój maly promyczek slońca :) Dzis w końcu poczulam że są wakacje, jest dobrze...narazie :)
Dodaj komentarz