między poludniem a wieczorem...
Komentarze: 7
Myśle sobie...marzenia ranią swoją nierealnością, ale cóż one za to mogąl? Są tylko marzeniami... Anioly choć piękne często sprawiają wrażenie tak bezradnych, zbyt często zapominam o ich anielskiej sile... tak szybko więdną róże, tak trudno skruszyc graphit... Mam dość, a jednak chce jeszcze, pić nektar mego życia... Staje nad przepaścią, jeden kroczek do przodu i przedstawienie sie skończy, kolejna marna aktorka zejdzie ze sceny... z drógiej strony jeden kroczek do tylu i oddale sie od przepaści mając szansę jeszcze zablyszczeć na tej scenie... proste pytanie: dla publiki czy dla siebie? Czy szarość jest odcieniem bieli czy czerni? Polelf jest dzieckiem ludzi czy elfów? Mostek jest po prawej czy lewej stronie? Graphitowa Róża jest kwiatem czy kamieniem? Skoczyć czy wycofać się? Jedna część mnie już rostrzaskala sie o skaly, dróga część nadal żyje... dla siebie czy dla publiki? Aktorzy na scenie życia wiedzą, w końcu są aktorami, niech żyje publiczność! Więc zagram jeszcze raz, do końca. Oglądaliście Chicago? Wiem, że często będe wracać do tego filmu...:)
Dodaj komentarz