Nic mi nie wychodzi tak, jak powinno. Nic nie jest do końca dobrze.
Wszystko sie sypie po trochu. Robie błędy, okrutne. Zmierzamy do nikąd,
wszyscy, a mi potrzeba większej sceny, większych głośników i sztucznych ogni.
Wszyscy inni cos robią, cos sie u nich dzieje, a ja chyba jedna tak stoje w
miejscu. Drobiazgi mnie irytują i nie pozwalają działać. I znowu ten okrutny
brak czasu na cokolwiek... bardzo tego nie lubie. Musze sie zabrać i przerobić
to wszystko na coś bardziej konstruktywnego... nawet pisanie mi nie wychodzi...
diabli by to wszystko wzieli...
Dodaj komentarz