Podróż różowym autobusem
Komentarze: 5
Howk! W Biskupinie było zajefajnie, nie myslałam że klimat indiańskiej wioski będzie mi tak odpowiadał, ba to było lepsze niż niektóre gotyckie koscioły, cmentarze itp. Ale bardzo ździwiło mnie jedno, skład z którym spędziłam niemal całą tą wycieczkę, a mianowicie były to Janis i Kapi, no szok :). Ale nie powiem, fajnie było, w zasadzie to spoko że nie widziałam się z Paulą i Anitą, tylko Kasi mi brakowało i chłopaków... Ale było git, nawet sobie zatańczyłam z takim niby że "indianinem" z grupką innych mu podobnych tam na środku pola, potem jeszcze z Janis i cała masą ludu w takim niby że tańcu Pow wow, zjadłam obżydliwego "indiańskiego" placka który nie był wart tych 2zł ;) rzucałam 4 razy toporkiem, oczywiscie ani razu nie trafiłam :D siedziałam w wielkim tipi bardzo fajna sprawa, chce taki do ogródka :D no i mam zdjątko z takim super extra przystojnym mającym w sobie cos indiańskiego chłopakiem, jeeeeee *_* był boski miał dwa warkocze :))). Ehhh... i wiecie ta ich muzyka, cudo po prostu, te genialne szmatki w których niektórzy pomykali no i ten taniec, który był dla mnie takim przekazem wolności, że aż zabolało. Kiedyś świat był naprawdę piękny, a ludzie naprawdę wolni, mądrzy i wogóle lepsi, to nic że nosili pióra na głowach ;) to i tak lepsze niż te szerokie spodnie (bleeee). Aha, zapomiałam dodać, że dojechałam tam różowym autobusem (zwała, ne?) w którym taka jedna z pierwszej zygała przez całą drogę, piałysmy z niej :). Wesoło było i aż żal do domu wracać, wczorajszy dzień NA PEWNo nie był stracony, i nawet naszywke sobie kupiłam, taką ładną z napisem "Niszcz nazimz, rasizm, faszyzm" *_* także dziękuję bardzo, za wczoraj :* (nie Bogu, losowi)
Dodaj komentarz