Moja dawna i wielka miłość wróciła - Tool. Czasem mam wrazenie, ze to jedeny
sensowny glos, jaki moge uslyszec, a to juz zle :P. No, ale powaznie.
Wnusia weszla dzis do klasy zasłaniając oczy dłonią. Potem tak siedziała.
Powiedziała, że ma zapalenie spojówek. Nie wiem czemu, wywołało to we mnie
takie dziwne odczucia. Heh, w sumie to nie dziwne, zwykłe i pewnie naturalne,
tylko ja tak bardzo weszlam w swiat dziwnych uczuc, ze teraz normalne
odczucia wydaje mi sie dziwnymi. Czasem wydaje mi sie, ze zycie sklada
sie tylko z uczuc. Z atomow. Demokryt. Musze poczytac wiecej. We mnie,
cały czas, jest jakiś początek. Początek wymagający konca, albo chocby
punktu szczytowego, nie wiem czym to dokladnie jest. Jakby ludzkie zycie
mozna wpisac w schemat odwróconej hiperboli, całą młodość dąży sie do punktu
szczytowego, zeby po jego osiągnieciu moc zacząć spokojnie opadac.
Może to przez Kochanowskiego, moze przez trygonometrie mi takie mysli
po glowie chodzą. Czasem wydaje mi sie, ze jestem blisko tego punktu, nie
umiem tego opisac. Czasem zwykłe, codzienne płaszczyzny składają sie na
wręcz namacalną metafizyke. Potem zachodzi reakcja, miedzy tą metafizyką i
atomami mojej duszy, w efekcie czego mam dreszcze i genialne samopoczucie.
Od kiedy chodze do tego liceum stało się coś, co zmienia mi wizje świata
troche.. zaczęłam myślec. Powaznie. Wszystko się nakłada... Kiedys nałozy
sie tyle, ze wyjdzie poza granice tego świata... mmmmmm... dobrze mi tak myslec.
Myslec i czuc jednoczesnie.
Dodaj komentarz