cze 30 2003

terapeutka


Komentarze: 3

Od rana z ciocią i wujkiem szwędam się po Toruniu, nóg nie czuje (hehe chialabym nie czuc, bo bolą...). Musicie wiedziec, że cierpię na coś w stylu skrzywienia kręgoslupa a jak ide w jakis lżejszych buciorach niż glanidla to zdeczko mi sie utyka na prawą nogę, taki uraz od urodzenie, gdyby nie operacja w dziecinstwie smigalabym teraz na wózku inwalickim ;). No i zostalam zapisana do osrodka rehabilitacji, gdzie wlasnie dzis odbyly sie moje pierwsze cwiczonka ;) Mięśnie mnie bolą, ale to nic, czego sie nie zrobi żeby skorygowac postawe :). Ta terapeutka... spoko kobita, już ją lubie, do pogodania, ale to nie wszystko (no i niezla z niej laska jest ;)), jej dlonie, cieple...mile... mam jakies takie zboczenie, do dotyku, nawet najmniejszego, przypadkowego muśnięcia, przywiązuje do tego dóżą wagę... dotyk... jej dotyk, kiedy ustawiala moje cialo do wykonania kolejnego cwiczenia... ehhh... i już ją lubię, za dotyk, za zapach, będe tam jeździć do piątku, za szybko sie przywiązuje, za szybko dażę symapatią, za często ufam...źle,źle,źle...

graphitowa_roza : :
30 czerwca 2003, 18:52
każdy ma jakies zboczenia :))) Pozdrawiam :)
30 czerwca 2003, 17:55
a ja lubie dotyk jako zmysl sam w sobie. a co do zbyt czestego ufania - chyba tak juz jest. zbyt szybko ufamy czyli ryzykujemy - wygramy albo przegramy szczescie - w kazdym znaczeniu. i oby cwiczonka efektywne byly :)
30 czerwca 2003, 17:21
sorki ze nie napisze na temat!!a wiec jestem i widze ciekawy blog!!fajne fotki!!i chcialabym mien jedna z nich u siebie na blogu ale musisz wyrazic zgode:P mam nadzieje ze bedzie mi sie tutaj milo przesiadywalo

Dodaj komentarz