W obronie metallowcow i ich dobrego imienia...
Komentarze: 7
Poznalam wczoraj nowych ludzi, ludzi dla ktorych legia jest czyms takim czym jest bulwar dla metallowcow. Na poczatku z leksza tracilo od nich rasizmem, wszystkie pytania dotyczace mojej przynaleznosci do "brudasow" posypaly sie na mnie tak, ze nie zdazylam odpowiadac tak, jakbym chiala. Ale obalilam kilka dziwnych mitow powstalych w ich glowach (kotow ze skory nie obdzieram, nie odprawiam czarnych mszy, nie nocuje na cmentarzu, nie uwzama sie za czarownice, nie szaleje na punkcie Black i Death metallu). Po wyjasnieniu im czego mjniej wiecej slucham, za kogo sie uwazam i z kim sie trzymam (z bolem serca trzeba bylo przyznac sie ze z bulwarowcami nie mam jako takiego kontaktu) stwierdzili chyba ze jestem "spoko', no wogole luz. Oczywiscie jednym z pierwszych pytan bylo "cpasz?" bosze.... czy wszyscy czarni to automatycznie cpuny? No i opowiedzialam im w wielkim skrocie moja historia i to co mysle na temat wszelkich uzywek, potem oni zaczeli snuc podobne historie. Zaskoczylo mnie pytanie "czemu ubieracie sie na czarno?" niemal szczena mi opadla, bo doszlam do rozpaczliwego wniosku, ze NIE WIEM! Ale zachowujac zimna krew odpowiedzialam "bo tak lubimy, po prostu tak sie nam podoba", no masakra totalna. Potem inne pytania na ktore tez nie umialam znalesc odpowiedzi i musialam sie naprawde wykrecac od ich udzielenia np. "czemu latem nosicie te ciezkie buty?" "czemu jak tanczycie to tylko ruszacie glowami?" (hehe pogo wymiata...). I jak sie tak zastanowilam to metallowcy w oczach normalnych obywateli uchodza za jakis niemal ze dziwakow, a ja wlasnie sama jedna musialam przetlumaczyc kilku kolesiom, ze tez jestesmy ludzimi, normalnymi ludzmi z troche innym gustem. Luz wogole, wypalilam z nimi "fajke pokoju" i w koncu zaczelam czuc sie w ich towarzystwie w miare "swojsko", zreszta znalam tych ludzi z widzenia i slyszalam nieco o nich. Gadajac tak z nimi poczulam cos dziwnego w sercu, taka dziwna tesknota i samotnosc, samotnosc subkulturowa... ale ona sie skonczy, moze juz niebawem... musi sie skonczyc... Poznalam nowcych kompanow do przezywania wakacyjnych przygod z alkoholem, spoko, zawsze jest dobrze znac kilku takich ludzi i miec ich za kumpli niz za wrogow, will be good, I'm stronger.... O jeeeeeenyyyy...... wino wino wino, wszystkiemu WINNE JEST WINO (tylko wtajemniczeni zrozumieja)
Dodaj komentarz