Wakacje
Komentarze: 2
Piatek - 'ognisko'
To znaczy ogniska wcale nie bylo, choc mialo byc, ale chlopacy sie nie postarali. Za to byla pilka do siatki i jakos tak duzo chlopakow. Aha no i jeszcze piwa i dwa wina (z czego poltorej znalazlo sie w moim zeladku) co skonczylo sie silnymi podmuchami wiatru, ktore wrecz zwalaly z nog. I wszyscy to smiali sie, to wkurzali na widok podchmielonego Chmiela. Potem przeszlam sama siebie rozmawjajac z matka przez komorke i zygajac jednoczesnie, co jak na razie nie skonczylo sie przypalem. I mniejmy nadzieje, ze sie nim nie skonczy. Wtedy podobno wpadlam w to niby ognisko (dowiedzialam sie o tym rano, zastanawiajac sie czemu mam taka brudna reke). Na koniec juz mnie prowadzili, dostalam czkawki i wydawalam z siebie (podobno) jakies jeki. Krotko mowiac, koniec roku zostal uczczony ;).
Sobota - kac
Przebudzenie u Winiary w lozku, obok Kapusia. Proba poskaldania wspomien (nieudana), potem dialog: ja, kibel i hafty. Pólsen, bol glowy, kamien w zelodku. A kiedy ubieralam buty by udac sie do kochanego domostwa mamcia zadzwonila i kazala kupic po drodze chleb i koperek, sadyzm po prostu. Po dowleczeniu sie do domu wanna i lóżko, tlumaczone olbrzymim niewyspaniem. Tylko Bartek byl na tyle zyciowy by zauwazyc kaca, na szczescie nie komentowal zbyt glosno.
Niedziela - prawda wychodzi na jaw
Poszlam z Anitą do 'niby' kosciola (czyli nad jezioro) gdzie dowiedzialam sie, co sie tak naprawde dzialo na owym ognisku. Czemu recznik byl aż tak mokry i że to wcale nie przez Adama. Moje wyczyny zostaly przez jakiegos chlopaka (nie pamietam ktorego) nazwane Chelmżyńskim nokautem. A przy Żabce zaczelam jeczec, na co Kapi i Zajac zareagowali salwa smiechu. Do tego (o zgrozo!) lizalam sie z Winiara i w sumie ciesze sie, ze tego nie pamietam.
Krotko mowiac, wakacje sie zaczely ;).
Dodaj komentarz