Wieczór, noc, poranek
Komentarze: 5
Wieczór
Z humorem pod tytułem "źle" zrobiłam sobie herbatę, włączyłam rockowe, spokojniejsze utworki na moim koffanym telewizorku i usiadłam w fotelu. Czasem są takie chwile, kiedy znikają wszytskie słowa, gesty, nawet myśli, pozostają uczucia. Prawda. Prosta linia. Oczywistość. Wiem czego chce moje serce, tylko że czasem coś zagłusza jego głos i stąd cały ten ból. Ból. Ból wszechświata, rzeczywistości, przeznaczenia, ostateczności, dorosłego dziecka. Łzy wypływające w sposób jaki lubie najbardziej, spokojny. W połowie tzreciej herbaty stwierdziłam, że moje serce choć przez chwilę nie chce być samo. Najpierw zadzwoniłam do Janis, odebrał jej ojciec, powiedział, że jej nie ma. Troche zaskakujące patrząc na fakt, że było po 21. Potem Luna - cały czas zajęte. Nie chciałam dzwonić do nikogo więcej. Dziwny spokój. Słucham.
Noc
Sen. Dziwny. Z zaskakującym zakończeniem.
Poranek
Obudziłam się o 5 rano. Umyłam się, ubrałam, coś tam zjadłam. Była 5:20. Założyłam kurtkę, wyszłam z domu, nikt nie zauwazył, wszyscy będą spać przynajmniej do 6:10. Nie zaszłam daleko, bo tylko za dom. Położyłam się na brudnej, zimnej ławce. Zimno, cholernie zimno. Jakieś gwiazdki, cisza, niebo, ja, świat. Pierwsze ptaki. Boże... jestem taka malutka, że prawie mnie nie widać. Tak łatwo mnie zdeptać.
Dodaj komentarz