Kawałki, skrawki, strzępki. Wyrwane z kontekstu. Plączą sie. Może i nie mają
sensu, może mają go więcej niz mi sie wydaje. Ile dam rade przejść? Jak daleko
się posune? Jak daleko posuną się inni? Ilu bedzie jeszcze tych innych? Co
jeżeli nic sie nie uda? Czy będe potrafila być szczesliwą? Czy moje potknięcia
smucą mnie bardziej, niż cieszą moje małe zwycięstwa? Co jeżeli do konca zycia
w nic nie uwierze do konca? Ile jeszcze razy powiem, ze cos jest ponad mnie,
a potem to zrobie? Ile razy stwierdze, ze cos jest latwe, a potem to zawale?
A jakby bylo gdyby nie bylo Internetu? Jakby bylo, gdyby wyciąć kogoś z
mojego życia? Kogokolwiek. Jak długo jeszcze przyjdzie mi usmiechac sie
po prostu do nieba? Ile moich marzen bedzie na tyle silnych, ze strace
poczucie rzeczywistosci, bez wzgledu na sytuacje, w ktorej sie znajde?
Czy moge o sobie powiedziec, ze jestem dobrym czlowiekiem? Czy moge o nich
powiedziec, ze są dobrymi ludzmi? Ilu naprawde chce byc dobrymi? A ilu jest?
Ilu nigdy nie zostanie? A gdybym wtedy zlamala reke? A gdyby wtedy wydalo sie
to, o czym teraz nie wiedzą? Po co nam te pytania? Nam? Nie, mi. Uciekł kolejny
dzień. Dziwi to kogos?
Dodaj komentarz