Komentarze: 3
Ani dobrze, ani źle... Bez bólu, bez szczęścia... Każdy kolejny uśmiech staje sie coraz bardziej sztuczny, zakładam dla niej maskę... Jest to ciasna, niewygodna maska, po co to robie? Żeby jej nie zranic, czy zeby uciec, a skoro tak to przedczym...? Czy jeszcze mi zależy? To uczucie nie zostało zerwane, ono zwyczajnie sie wykrusza, a może to ja sie zmieniam? A jednak, jest źle... źle mi przez to...:( czym właściwie jest przyjaźń? Czy ja wogóle na nią zasługuje...co sie ze mna dzieje? Jest tu tak duszno, barkuje mi czegoś (kogoś?), zawsze skacze w ogień, zawsze w przepaść, tak nie powinno być... Czy komuś jeszcze zależy? Czy ktoś mnie złapie, nie pozwoli sie roztrzaskać? Czy wogole ktoś dba o mnie, troszczy sie i martwi? (oprocz mamy i anioła stróża) Wogole po co to komu? To moje bezbarwne życie? Po co komu JA?...?...?...? "a teraz zamkniej oczy swe, dotknij tak jak tylko mnie, nie boj sie to tylko sen, w sen nie trzeba wierzyc..." Zgubilam sie...potykam sie o własne nogi...ukrywam to...nic nie przeczytaliscie, zapomnijcie, nie komentujcie...