Archiwum sierpień 2005


sie 30 2005 wróciłam
Komentarze: 3
Jak dobrze jak dobrze jak dobrze jak dobrze AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAHHHHHH!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAA!!! aaahhhh jak mi dobrze w domu, tutaj, w tym w tym w tym kraju nie moglabym zyc gdzies indziej byloby za łatwo za lekko mam połowe szklanke w połowie pełną dobrze dobrze dobrze wiecie, ta gnijąca w kazdym calu Polska, to skarb. ot. tyle. mało? wszystko czego chce jest tutaj, wszystko co moze mi dac szczescie jest tutaj, wszystko za czym tesknilam jest tutaj, wszystko co kocham do krwi jest tutaj. pole, słońce, niebo bez chmur! polska muzyka w radio. moze i nie jestesmy tacy bogaci, ale marzen mamy wiecej. a ja kocham każdą moją niemożliwość.
graphitowa_roza : :
sie 21 2005 #1 #2 #3 Londyn
Komentarze: 4
#1 Hipermarket Biel- ścian, posadzki, świateł i klimatyzacja. Otworzysz oczy szerzej i wszechobecna biel zmieni się w ramy obrazu. Tłem będą kolorowe półki z wszelkiego rodzaju różnościami, zaś na pierwszy plan wysuną sie ludzie, jeszcze bardziej kolorowi i różni. Hałas, szum, jak zwykle. Nie słysze nawet mojego skrzypiącego glana. I krążą gdzieś, pędzą, za wszelką cene chcą cie rozjechać tymi wózkami. Bzyczą, brzęczą, trajkoczą i milczą Bóg wie w jakich językach. Do tego jeszcze zapach, obrzydliwy swąd przy półkach z rybami, odrobinke lepszy przy tych z mięsem, dość kontrowersyjny przy kosmetykach i najlepszy, koło półek z owocami i warzywami. Wchodze w część z jabłkami i czuje same jabłka, wchodze w banany i jest mi żółto-zielono, skręcam w częśc z tymi egzotycznymi i juz nie wiem co czuje, ale jest przyjemne. Niektóre owoce są takie, że nawet nie wiedziałabym jak je jeść. Najlepsze były bakłarzany, mogłabym godzinami patrzec, dotykac, cudne są. No i brokuły, nie mogłam nie usmiechnąc sie do nich i powiedziec 'ooo brokuły', ten mały sentyment zostanie mi chyba na dłużej ;). Niestety nie moge tak stać i podziwiac, bo musze nadążyc za ciotką, która gna jak szalona w poszukiwaniu majonezu czy czego tam, jakby to było teraz jedynym celem. Stale mam oczy na około głowy, żeby nie porozjeżdżąć tych małych, rzucających tym, co im w ręce wpadnie Murzyniątek i nie powjeżdzać w tyłki tym grubym babom. W końcu uradowana wychodze, z nadzieją, że ten harmider sie skończył, lecz... ulica o tej porze jest nie mniej głosna. Tylko dźwięk kas drukujących rachunki trzeba zamienić na sliniki samochodow. Skąd was tu wszystkich tyle? Mysle, ze na pytanie 'skąd' dostałabym w odpowiedzi całkiem długą liste. Wleczemy się przez ten tumult jak przez błoto. Z czasem dochozimy do naszego kawałka dzielnicy, hałas przestaje drażnić, jest w miare cicho. Na tyle cicho, żeby skrzypienie glana zaczęło irytować... Po prostu nie mozna patzrec za nisko i za płytko, bo wtedy Londyn moze stac sie bardzo męczący. #2 Noc Noc pierwotnie kojarzy sie ze spokojną ciemnością... jednak czasy ludzi pierwotnych minęły juz dawno. Miałam na ramieniu statyw do aparatu, wujek chciał zrobić kilka ładnych zdjęć, absolutnie nie przeszkadzał mi jego ciężar. Znowu prywatna mgła i siła fantazji. Wyobrażałam sobie, że statyw był czyms innym. Najpierw rzut okiem na Parlament (jezeli będziecie w Londynie chocby przez chwile, wykorzystajcie tą chwile zeby spojzec na budynek Parlamentu), potem Eye of London. Wielkie koło wyższe o 10metrow od Big Ben'a (Big Ben ma 90m jakby co;)). Chociaż Anglicy i tak nie liczą tego w metrach, no bo po co... (Po co podawac temperature w celsjuszach, odległosci w metrach, po co normalne kontakty i ruch prawostronny, po co normalnie otwierane okna i chipsy bez octu? No po co? Anglicy mają 10 razy lepsze rozwiązania). Eye of London jest na moje drugą co do szpetnosci budowlą w panoramie Londynu (pierwsze jest 'jajo', duzy wiezowiec w ksztalcie jajka). Jednak stojąc pod nim i przyglądając sie temu wielkiemu mechanizmowi coś we mnie drgnęło. Potem most Milenijny, ktorego wygląd mozna opisac slowami 'taka duza kładka nad Tamizą'. Taki własnie jest, tylko potrząśnięcie tą kładką moze sprawic nie mały problem. Dużo kręcilismy sie między Eye of London i Parlamentem. Miałam okazje widzieć, jak pomału włączają sie reflektory oświetlające Parlament. Ciężko to opisać. Najpiękniejsza rzecz w całej Anglii, wolno wynurza się z ciemności, światła oprócz murów padają też na wody Tamizy. Całą noc mogłabym tam przestać, po drugiej stronie Westminster Bridge. Mała i brudna przed wielkim i czystym. Idziemy dalej. Londyn nocą, to jakby inne miasto. Na zewnątrz wychodzi to, co spało za dnia. Jednej nocy widziałam więcej limuzyn niż w całym swoim życiu. Było ich na tyle dużo, że pod koniec wyprawy przestały robić na mnie wrażenie. Bartek stwierdził, że jest tu więcej ładnych samochodów niż ładnych dziewczyn i chyba faktycznie coś w tym jest. Było cudnie, tylko dzieciaki marudziły i trzeba było wracać. Ja mogłabym spacerować z tym statywem na ramieniu aż do rana. Chciało mi się biegać. W autobusie powrotnym siedziałam obok 2 Polek (20 pare lat), rozmawiały smiejąc sie dużo. Obgadywały ludzi z pracy i innych swoich znajomych ;). Patrząc tak na niej poczułam, jak bardzo mi tego brakuje i jak bardzo tęsknie za swoimi znajomymi. Gdyby mogli być tu teraz ze mną... chciałabym czegoś więcej? Może tylko tego, żeby statyw nie był statywem. #3 Teatr The Globe. Gdy usłyszałam o tym gdzieś pod koniec maja, na lekcji polskiego, pomyślałam, że fajnie byłoby tam być. I oto stało się. Siedziałam dziś tam, gdzie w renesansie siedzieli pierwsi widzowie Hamleta. Dreszcz za dreszczem.
graphitowa_roza : :
sie 18 2005 mgła?... Londyn
Komentarze: 2
Nadal jestem w Londynie. Ale to teraz nie istotne... Jest zajebiście, to prawda, dużo już widziałam i podoba mi się. Klimat, nastrój tego miasta, troche wiecej mgły i byłoby idealnie. Móc widzieć jesień tutaj... kolorowe liście na drzewach przy Parlamencie... i nie zwracać uwagi na te pikiety przed nim, ze zdjęciami okaleczonych czy głodujących dzieci gdzieś, gdzie nie mam zamiaru trafić. Tak mało mnie dotyczy i nie chce, żeby mnie dotyczyło. Nie zasilam już szeregów tych, którzy chcą za wszelką cene naprawić świat. Nawet siebie nie chce na dzien dzisiejszy naprawiac. Całkowicie zapadłam się w świat Hellsing (takie anime), jest to silniejsze niż kiedyś X Clamp czy nawet Evangelion. Dziecko. Dziecko we mnie ma fantastyczny ubaw, zwłaszcza teraz, w tym mieście, w którym przeciez rozgrywała sie akcja Hellsing'a. Moge zwiedzac miejsca, ktore były ukazane w anime, zwłaszcza Tower of London. Piekne. Kiedyś wielka twierdza, dziś małe zabudowanie wśród tych wszystkich wierzowców, tuż nad Tamizą, zieloną i brudną, jak na każdą z większych europejskich rzek przystało. Cholernie podoba mi sie to miasto. Żadne mi sie jeszcze tak nie podobało. Podoba mi sie na tyle, żeby tu wrócić, jeszcze nie raz. Ale już nie żeby zwiedzac z bandą dzieciaków tylko żeby... pospacerować i... poszukać. Mniejsza z tym kogo, wiem, że nie istnieje, ale czy to wogole ma jakies znaczenie? Bawie się znakomicie, dawno nie miałam tak rozbudzonej i żywej wyobraźni, pracuje na pełnych obrotach, az dymi, huczy... i przysłania realnośc. Pieprzoną, niechcianą rzeczywistosc. Tylko jedna, jedyna rzecz mnie do niej przywołuje, a mianowicie jeszcze bardziej pieprzone pieniądze. Przyjdzie kiedys taki dzien, ze nie będą już dla mnie problemem (wygrana w totka czy śmierć?). Sune w jakiejś usypiającej rozum mgle. Ile czasu potrzeba, aby zapomiec skad sie jest? Czuje, ze jest to mozliwe, i ze to sie stanie. Nie ze mną, z nimi. Dostali sie do jednej z najlepszych szkół w okolicy. Pogodziłam się z samotnością, która zaczynała mi tu dokuczać i jest dobrze. Wymyślam sobie całą gromade towarzyszy i nie jestem sama. Nocą, tylko czasem, ale tego nikt nie słyszy, chyba że Londyn. Bedzie słuchać jeszcze przez niecałe 2 tygodnie.
graphitowa_roza : :
sie 05 2005 Londyn...Niebo, Londyn
Komentarze: 4
Więc jestem. Londyn. Pietrowe, czerwone autobusy, ładne, czarne taksówki, ruch lewostronny, czerwone budki telefoniczne, czerwone skrzynki pocztowe, czerwone samochody Royal Mail rodem z bajki 'pat i kot', szpetne Eye of London, Big Ben i cudny budynek parlamentu, który przywodzi na myśl elfią architekture z "Władcy Pierścieni'. Piękno tych wszystkich budowli miesza się z tą angielską specyfiką (autobusy, ruch lewostronny itp.) oraz z tym wszystkim, co jest w wielkich stolicach europejskich... Słowo 'pepole' najbardziej tu pasuje. Wszystkie kolory skóry, najdziwniejsze języki, wszystko miesza się, kotłuje, huczy, żyje... Porażające. Do tego ta pogoda... niebo jakby ze stali, nie ma dnia, żeby chociaż przez 15 minut nie padało. Nie wiem, nic nie wiem, skołowało mnie to wszystko. Znowu uczucie otwierania się, myśli, horyzontu (podobne do tego, co było gdy poszłam do liceum). Ciekawie tu, ale znany jest tylko słowniański akcent, który można zasłyszec czasem w autobusie. Wszystko to jakoś naciska na mnie... do tego wspomienie (i oczekiwanie na kolejny) lotu samolotem. To było naprawde piękno, choć proste i surowe. W chwili startu przez 5-8 sekund jest uczucie stanu nieważkości, jak w statku kosmicznym. Nie znałam takiej lekkości (przynajmniej na trzeźwo ;)). Potem tylko w góre i w góre, aż w końcu, te chmury, które zwykłam oglądć z dołu teraz też oglądam tylko, że... musze spojżec w dół żeby je zobaczyc! Te same chury, tylko, że już nie widziane z dołu. Z góry. Widze, jak ich cień pada na ziemie i czuje nic innego, jak zachwyt. Troche trzęsnie, takie śmieszne uczucie w brzuchu jak na szalonej kolejce w jakimś lunaparku. Ciągle wyżej i wyżej. Domki i samochody na dole wyglądają jak zabawki, całośc przypomina drogą plansze do strategicznych gier wojennych, która została wykonana z perfekcyjną precyzją. Wyżej i wyżej. W końcu jesteśmy ciut nad tymi wyższymi chmurami. Moge widzieć je 'z profilu'. Kształty chmur widzianych z dołu pobudzają wyobraźnie, chmura oglądana, w że tak powiem, 3D to już odlot :). Kłęby białego puchu, lekkiej pianki, wydają sie być na wyciągnięcie ręki. Biel, czysta biel, takiej jeszcze nie znałam. Gdy już nasyce się ich widokiem podnosze głowe w góre i po raz kolejny mnie zatyka. Błękit. Zimny, czysty. To słowo pasuje najbardziej - czysty. Wygląda jak głęboki oddech chłodnego powietrza. Na jego widok aż chce się oddychać. Chmury wokół, błękit (przyszedł mi na myśl zwrot 'Królestwo Niebieskie' i może używałabym go, gdyby nie ten film z Bloomem :///), znikająca ziemia gdzieś na niewiadomo jakim dole oraz dość głośno pracujący silnik samolotu (dźwięk wręcz transowy, plus to zatykanie uszu) mrrrr... jak mi było dobrze... Niebiański krajobraz zachwycił mnie najbardziej. Niebo. Niebo. Tylko aniołów brakowało. Było mi tam bosko. Za cholere nie chciałam wracac na ziemię, nawet wiedząc, ilu ważnych dla mnie ludzi żyje na tej ziemii. Wtedy to nie było ważne, wszystko co ziemskie odeszło...11km nad ziemią. Teraz już inaczej patrze na niebo, teraz będe sie uśmiechać do siebie, w duszy i myśleć 'byłam tam'. Zdecydowanie jedna z nacudowniejszych rzeczy, jakie mnie w życiu spotkały. Taaaaaaaaa... co do Londynu... mogłabym godzinami patrzec na parlament. Pozatym jestem absolutnie podjarana Hellsingiem (anime, nie ten nędzny film), gdy widze miejsca, którte zostały ukazane w jakimś z odcinków to aż chce mi sie skakać z radości :). Aha, no i spotkałam Kazika Staszewskiego :D, na lotnisku, już w Anglii. Zamieniłam z nim 2 słowa, podpisał mi sie na ręce (nie miałam papieru przy sobie, cholera) i mam z nim zdjecie zrobione komórką Bartka :))). Dobrze, dobrze jest, przynajmniej z jednej strony. Z drugiej to niepewność, dużo przemyśleń, naprawde dużo, no i tęsknota. Bo tęsknie, po części za tymi wszystkimi ludźmi, a po cześci... za krajem? Nie wiem, dziwne to uczucie... ale odkąd tu jestem słucham głównie polskiej muzyki. Czegoś mi brakuje, czegoś, czego nie ma tu, a jest u nas, nie umiem jeszcze tego bliżej określić. Heh, rozpisałam sie. No nic... szukam Integral, ciągle szukam, chce ją znaleźć. Kto wie... Na razie to tyle :).
graphitowa_roza : :