Archiwum październik 2004


paź 31 2004 belkotany bez sens
Komentarze: 0

W sumie udana sobota, a już sie balam. Chmiel do mnie wrócil, a dawno go nie bylo, tylko ta taka ja jak nie ja. Blota, pola, światla, Bialorusinka, różowa koszula, śliczna. Zegary, bulki, uwielbiam te monologi. Drobne rzeczy poprawiają humor, te duże go psują. Jesteśmy czasem jak żebracy. A dziś? Żadnych Ksiąg Rodzaju, prosze, ja sama nie wiem jakiego jestem rodzaju. Raczej sklaniam sie ku nijakiemu. Chce inaczej, żyć chce inaczej. Ale to sie ulozy. A jak nie, to ja to uloże (obietnice skladane samej sobie, nonsens). Jutro wykopki, wyszlo ze nie mam z kim iść, wkręce sie gdzies. Lubie nasz cmentarz, mam z nim kilka cieplych wspomien, tam lapie sie za reke, żeby dodać otuchy. Brakuje mi samej siebie, jakas inna jestem ostatnio no. Zmieniam sie cholera, ja tez sie zmieniam.Muzyka mnie nosi. Nie nie nie. Znowu pisze bez sensy w bez sensach, nawet to lubie, glupia ta nota. Ja wiem czego chce. Chodze slalomem miedzy obowiązkami, na skroty miedzy zobowiązaniami. Szeroko pojętego luzu mi barkuje, od stresu, zadyszek i wiecznych smutkow dostaje wrzodów na duszy. A przecież mzuke nadal robią dobrą, nie ścieli jeszcze wszytkich drzew (ale ścieli, kochaną wierzbę przy Silikonie, tą na gorce też, a pomidorów nie wybacze), wszytkie pola nie zostaly jeszcze zalane betonem, osobiście wole nature, niż stare, choć klimatyczne rzeczy, jednak, i ludzie jeszcze są prawdziwi. Jeszcze tacy są. I nawet czasem trafiają na soebie... Wrzechświat ma kolor turkusu, a pingiwnkom wcale nie jest zimno. Czy szukając dobrych stron oszukuje sama siebie? Trzeba to jakoś przetrwać. Ale co? Ciagle mam glebokie przeswiadczenie, ze nie najlepszy, obecny stan rzeczy jest stanem przejsciowym. Gdzieś sie schowalo moje szczescie, ale ja je znajde. Musze taka byc, gotowa na pozytywizm. Wiem czego mi brakuje. Ewidentnie brakuje mi pewnej dawki szaleństwa, świruje bez tego, świruje monotonnie. Oszaleć, oduzyc sie czyms, zapachem traw, jaaaaaa... Sloncem, truskawkami. Brakuje mi, bardzo mi brakuje beztroskosci. A jakie ja mam troski do cholery?! Pewnie przesadzam. Rzodkiewki, znowu te rzodkiewki.


 

graphitowa_roza : :
paź 29 2004 Alkohol
Komentarze: 1

Alkohol. Różny. Alkohol, jakie to slowo przesiąknięte chemią. Alkohol. Najróżniejszy. Tani, za jedyne 3.80, odpowiednik chorych zludzen, pustych obietnic, wielkich planow, ktorych zarys tworzy sie bez realnej mysli o ich realizacji. Tym tez mozna zajac sobie dusze, kiedy juz naprawde w kieszeni zrobionej z wiary i sily jest tylko te 3.80. Pólki posrednie, nie skrajne, czyli codziennosc. Rutyna z rumem, rutyna z wódką, rutyna z koniakiem, rutyna z dżinem, co podać? Kiedy mówie sobie, jak to bedzie jutro, jak zrobi sie już niebawem. Kiedy tak mysle nie dbajac o moje dzis ide prosto do barmana o mętnym spojżeniu i obrzydliwie kolorowej marynarce, który tak złudnie zabarwi mi moja rutyne. Ciutek wyżej też są pólki, okazyjne, szampan szaleństwa chwili, puste toasty, które nigdy sie nie sprawdzają. Prawdziwe toasty wznosi sie czekoladą w miejscach pozornie niewidocznych. Ale są te, te najwyzsze, te upragnione, wina drogie i wytrawne, podawane na najlepszych bankietach naszych uczuć. Zakochanie, szaleństwo, szczera beztroska, wolność. Wina z najwyższych pólek, na każdą pore roku. Alkohol. Alkohol, jakie to slowo przesiąknięte chemią. Podobno świat sklada sie z atomów. Chemia. Chemia. Chemia. Odczyn z serca, silnie żrący kwas depresyjno-lękowy (VI). Alkohol. Są takie noce, kiedy nie mam nawet 3.80. Ten stan nie mieści się w chemicznych tabelach.

graphitowa_roza : :
paź 27 2004 lososie
Komentarze: 2

"Caluje nas las i tulą okopy"
W lososiowym pokoju równym jak cela nie dziala prawo grawitacji. Przedmioty latają a okno zawsze jest otwarte. Dwie szafy stoją obok siebie, czasami któraś zaskrzeczy, to znaczy że gremliny znowu próbuja się wydostać. W łosiowym pokoju są dwa fikusy, które uwielbiam i dwa kaktusy, żeby fikusom nie bylo samotno, a u góry w kącie stoi antena badź jej imitacja, która dodaje uroku. Sufit gdyby w koncu zszedl na ziemie moglby być torem saneczkowym dla bardzo wąskich sanek. W lososiowym pokoju jest video i nie dzialajacy termometr po pradziadku, ktory zawsze wskazuje jakies 20 stopni. Inni mysla ze jest zepsuty, po prostu nie mogą zrozumieć, ze w lososiowym pokoju jest zawsze jakies 20 stopni, nawet jak sie tego nie czuje. Jest dywan, bardzo stary i postrzępiony na korańcach, czerwony, zakrywa podloge, z ktorej czasem wystają okrutnie trzeszczące deski. Są sztuczne kwiaty i stol, ktory przypalilam kiedyś w dzieciństwie, czarna blizna zakryta skazitelnie bialą serwetką. Są tu meble, które kiedys byly na dole, nad monitorem wisi zmęczona paprotka. Za szyba są naczynia z brazowego szkla, ktore nie sa po to, by ich używac. I jest moj ukochany fotel, tuż obok, którego kocham najprawdziwszą milością. To nic, że ma dziory i flaki z niego wychodza. Wygodniejszego jescze nie znalazlam. Zdechle muchy na bialym parapecia bądź pod bialym kaloryferem. Zmasakrowany plakat na drzwiach, z drugiej strony też. Lososiowy pokoj to moja twierdza, moj azyl, tu nie ma zadnego "musze" "trzeba" "ścisz to" "zamknij to" "zrób" "szybciej" "w tej chwili". Niechciane dziwieki tu nie dochodza, nie do mojego lososiowego tronu, zrobionego ze starego, rozpadajacego sie krzesla, na wprost monitora. To juz nie lososiowy pokoj, to lososiowa przestrzen. S();

graphitowa_roza : :
paź 24 2004 zwariowac
Komentarze: 3

Aaaaaaa... Znowu to zrobilam, znowu dalam sie zwariować. Poddaje sie wplywom otoczenia. Nie wiem, totalnie nie wiem co myśleć, o pewnych postaciach z wczorajszego przedstawienia. Nad glową tańczyla mi bezradność, nie umiem rozciągać czasu, nie umiem zmieniać nowego w stare, przepraszam. "Tak naprawde ważna jest tylko chwila, ta chwila mila czasem to blad. Tyle moglbym ci powiedziec, jeszcze mocniej cie przytulic, w zyciu jest jak z zapalkami (...) mam sparalizowane usta" Wczoraj jak szlam do fryzjera minelam stragan z jablkami, cudowny, świerzy zapach, aż glowe odwrocilam. U samego fryzjera tez bylo bardzo sympatycznie, uśmiechnięci starsi ludzie, oni nie potrzebują zdjęć, pamiętają czasy kolejek, każdy z nich byl jej cząstką. I aż im można zazdrościc tej przynaleznosci. Potem bylo coraz dziwniej , okna wypadaly oknami. Tyle mi w zyciu odprysnelo farby, ze nie wiem czy stac i zamartwiac sie nad kolejną. Wybaczcie mi ten dystans, ale wczoraj wlasnie go nabralam. I uswiadomilam sobie cos na temat czerwonego. Same wraki w mojej glowie. "gdzies pomiedzy wierszami (...) juz nie panuje nad zmyslami, moje oczy są oczami wariata kiedy spotykają się, z twoimi oczami". Z paranoji na paranoje gryze sie coraz mocniej. Koniec, nie bede sie gryzc. A z dystansu? Dom wariatów pod drzewem. Ja jestem nie stąd. Nie stąd. Ludzie mówią 'śliczna, slodka kochana', ludzie w samotnosci gorszej niz więzienie, ludzie którzy nie mają pojęcia o moim wewnętrznym czymś. Moja samotność też, gorsza niż więzienie. Kto wczoraj pierwszy otworzył butelkę z paranoją? Nieważne, nie będziemy winic nikogo, za moje dziwne stany. Po powrocie przytulilam sie do butelki wody mineralnej i Pink Floydu delektując się świętym spokojem. To bylo przedstawienie, rodem z repertuaru Gąbrowicza, ten czlowiek też taki schizowy. Poplątane myśli serc uczucia umyslów. Pragnienia procentów, bycia w centrum, wspomień, zrozumienia i ciepla, pragnienia te razem okazaly sie dla mnie czymś zawrotnym. Dziś rano nawet mi nie tak źle, w moim więzieniu. Potem znowu zaczne narzekac itede... "masz tak jak ja, w tylu miejscach poklejone serce". Nie mam tlenu z tylu sceny. Zasad nie bylo. Atomy, oszalale a to my.

graphitowa_roza : :
paź 22 2004 ...
Komentarze: 2

Zwątpienie. We wszystko. Nawet nie umiem okreslic tego stanu. Paskudne. Nigdy nie umialam pisac normalnych notek. Chcialabym czasem wejsc na drzewo. Nie wiem skad wtedy wzielo mi sie to porownanie. Malo trafne. Chcialabym z moich wspomien ulozyc album czarno-bialych fotografii. Troche sie dzialo w tym moim zrytym zyciu. Czemu niemal zawsze (zawsze?) ubieram sie w przenosnie? Moze swiadomosc, ze za duzo znajomych czyta tego bloga. Nie,nie,nie,nie,nie. Juz, koniec, wracam. Pisanie tu jest bez sensu, nie wiem po co to robie. Ale idea zalozenie tego bloga byla zbyt szczyta i historia jest za dluga, zeby mu cos zrobic. Ale wiem, wiem co zrobie. Musze. Nie moge sie oszczedzac, w niczym, w marzeniach, w uczuciach, w emocjach i pragnieniach, nie moge i nie bede. W pieknie i dobrze. Na co ja narzekam? Ze sie spalilam? No ejj... Taką siebie nawet lubie, niby pewną siebie gotową rzucic wyzwanie calemu swiatu. Glupoty, przeszlo mi juz.

graphitowa_roza : :