Archiwum sierpień 2004


sie 31 2004 jutro
Komentarze: 4

I juz nie jest tak pieknie. Od smutku do euforii, jak dziecko. A tam. To wszystko niewazne przeciez. I to nie z powodu tak zwanej Jemioly. Musze szybko w swojej piwnicy znalesc jakas dawke szalenstwa i wstrzyknac ją sobie. W szalenstwie nie ma bólu, lęku, szaleństwo to wolnosc w krzywym zwierciadle. Jestem bardzo zla, niepoprawna dziewczyna i biore na siebie za duzo. Zazwyczaj tak jest, a kiedy mnie przygniecie, nie mam sily sie sama wygrzebac. Ale, to mila niespodzianka, nie jestem sama. Nie powinnam tak myslec, jak mysle teraz. Powinnam stanac z zadziorna mina i krzyknąć "No dalej!" zyciu prosto w twarz. Ono to lubi. Ohhh ono to uwielbia. Jutro mu tak krzykne, jak wsiade w ten samochod to mu krzykne. Jutro. W sumie to chce juz, nie chce tej nocy, moge ją komus oddac. Ale kto by chcial moja noc? Jutro. A teraz Incubus. Dobra, dalej! Bawie sie w silna.

graphitowa_roza : :
sie 30 2004 cosik
Komentarze: 2

Konczy sie. Cos sie zaczyna. Ale jeszcze jutro, mam jeszcze cale jutro! I spedze je tak, jak chce. Bede tanczyc, nagne rzeczywistosc i opowiem sobie bajki na jawie, taak. Bede szeptac do szklanki parujacej herbaty i rozkocham sie, w jesieni, ktorej jeszcze nie ma. Jak o niej pomysle, to juz mi sie lepiej robi, uwielbiam. Jesien. Ale mam jeszcze tą noc, jutrzejszy poranek, jaki jutrzejszy poranek bedzie inny. Mam glowe do umycia i kilka rzeczy do wyrzucenia, okno do otworzenia, zaraz je otworze. Pada! Szum deszczu. Cicha muzyka, chyba mi dobrze. Kawalek nadzieji, co do kogos zagniezdzil sie w sercu, wygodnie mu tam, cieplo i przyjemnie, bedzie rosnac i pic z dzbana tesknoty. Niektore rzeczy, zle sie ulozyly, ale ja nie zyje tutaj. Ja tu tylko tymczasowo przebywam, jestem na wakacjach, na Ziemii, moja dusza ma dom gdzies indziej. Bede sie teraz cieszyc tymi malymi rzeczami, nie umialam tak kiedys, ale nauczylam sie, ciagle sie ucze.

graphitowa_roza : :
sie 27 2004 pijana
Komentarze: 2

a tam qrwa...
pomyslala machajac na odczepnego reka
to qrwa nic...
szeptala oddalajac sie chwiejnym krokiem
w kierunku, ktory mozna opisac 'gdzies tam'
dobrze, ze jest tak najebana, zeby nie powiedziec i nie pomyslec nic wiecej
czy ona wogole umie mowic, myslec?
nie, kieruje sie pierdolonym sercem
przez co zawsze jest zle
w ostatnich dniach czuje sie sama
niby ze samotna
wiec lepi sie
'whisky moja żono'
i choc zaraz film jej sie urwie
wie, ze to nie koniec swiata
choc swiat czasem sprawial wrazenie skonczonego
ale... mysli sobie
jutro tez jest dzien i nastepna butelka whisky
a moze butelka wcale nie byla dobra kumpela, moze szukala tylko okazji, zeby sciac ją z nóg i sie skonczyc
niektore butelki takie sa
ale i tak bedzie pic
'pic zeby zapomniec o tym, ze pije'
butelka za butelka, faza za zgonem
a butelki sa rozne, kazda ma pociagajacy ksztalt, ciekawy kolor...
ale w srodku zawsze ta sama, obrzydliwa whisky
teraz lezy nieprzytomna, nie wie jak okropnie i beznadziejnie wyglada
nigdy sobie z tego nie zdawala sprawy
gdyby wiedziala, przestalaby pic i nic juz jej by nie zostalo
ale wierze w nia, ze sie jej uda
zyc bez butelek i wogole Zyć
lecz mi, jej niewinnemu lustrzanemu odbiciu, pozostaje tylko wiara
nawet nie chce slyszec o nadzieji
ktora zawsze zwodzi na manowce

chce zniknac, ale kiedy juz widze, ze mnie nie ma
ide znowu szukac siebie
nie ma czlowieka ktory 'z siebie sam pokaze mi jak'
qrwa, i tak jest zle i wqrwiona jstem za te butelki, zwlaszcza za ta ostatnia, taka qrwa niezykla byla
rozbila
byla tak uparcie posklejana, ze teraz gdy na nia patrze
to... nie ma juz co sklejac
ale to nie prawda, ze 'niczego nie bedzie zal'

mamy piatek, 9.43
przyszlam tu tak szybko, teraz czuje rope w oczach, rozczochrane wlosy, nieswierzy oddech
glupio mi w sumie
ale...

graphitowa_roza : :
sie 23 2004 kolonie
Komentarze: 2

"Kolonie sa jak banany, gdy dojzeją to opadają." Bylo zajebiscie. Qrewsko zajebiscie. Inaczej niz sobie wyobrazalam, Kapi nie byla jedny osoba, ktora mnie znala, ale to w sumie dobrze. Ci ludzie, wszyscy. Kornelia, Marysia, Tomek, Monia, Iza, Magda, Justyna, Natalia, heeeeee :). Najpierw niewinnie, peron, przedzial, niezapomniany Pan Dupcia, lzy  od smiechu, potem wspolny pokoj, zarwane lozko, najpierw woda, cala mokra, potem tymbark, klejace sie wlosy, fuj, smiech. Stalowka, dżemik, Cieć, wychodzenie przez wszystkie mozliwe okna, dszcz, ciemno, my dwie, kosciol, kaluze, zielone japonki w kaluzy, no i kto by pomyslal? Ciagle powtarzanie sobie nawzajem "gdyby ktos kilka dni temu powiedzial mi, ze ja z toba bedziemy..." heee. Wata cukrowa i hel. Samiczkowanie sie i ta kultowa okulofilia, czyli lizanie sobie galek ocznych, wszystko przez/dzieki Kornelii, a Tomka nie dorwalysmy, Moni tez nie, a szkoda :). Mycie sobie glowy w super niskich umywalkach, umycie zebow Natalii, smiech. Pomalowanie sie, przebranie, zdjecia, nie moglam sie odkleic, a gdyby ktos kilka dni temu... Hee. Ale nikt nic kilka dni temu nie mowil :). Pitahaya, uzaleznilam sie od niej i od biscend'ow, ze 160zl pozostala tylko garsta żóltych monet, skrobanie na ostatniego batonika, smiech. Na poczatku rozstrzelanie 'jaka jest twoja posciel?!' "w paski...' :D 'kto zjadl czekolade... bedziemusial z tym zyc..." :D, wychowawcy byli smieszni. Wino pod prysznicem, przygoda mowie wam, dluga rozmowa na wpol powazna, a moze nawet bardziej. Wtedy przypal, ale co tam, dobrze sie skonczylo, choc w pewnym momencie czulam sie okropnie. Wtedy topienie papierowych lodeczek w misce (po czym nastopil ich pogrzeb), w ktorej uprzednio moczylysmy sobie nogi. Pęcherze i odciski, bol, nogi, miesnie, pot, góry, góry! Piekno. List napisany na kartoniku po soku, kiedy jej nie bylo. Choroba polowy kolonii, klub rzygaczy, smiech, Pigula, Fasola, ktoremu jaja spuchly przez co porusal sie jak cowboy. Dowiedzenie sie o smierci Milosza poprzez dyskretne lookanie na gazete czytana przez pana obok. Niwydymani i zdjecia 'porno' czyli dziki seks. Podchody i lowienie pstragow, przygoda. Zlowilam az 2 :). I te niezapomiane chwile, ognisko, gory, gitara, giwazdy, spiew, rece, boba szczesliwego atomu. Jak mi tam momentami bylo naprawde dobrze... Powstanie Fruwaka, kupienie koszulek, dowiedzenie sie o grajacym zespole, tworczosc Hasiora i nasza tworczosc po zjedzeniu pierogow. Siedzenie na chodniku na Kropowkach z kartka "zbieramy na pociag do domu" co w efekcie dalo 5.45 zl za jakies 10min siedzenia, trzeba zaczac to praktykowac w Toronto i ja chce :). Smiesznie. Skrobanie na mrozona czekolade, wypita przez 3 slomki. Bylo jeszcze kilka smutnych rzeczy, ale to... Przyjemnie jest lezec na kims i miec twarz tak blisko, kiedy ten ktos sie naprawde szczerze smieje, uwielbiam. I uzalezniam sie, od zapachow i dotykow. A Tomek to nie wiem czemu trzymal mnie za reke w tym pociagu, zapomialam o Wojtku, bede tesknic za Tomkiem. I za cala ta banda swirow. Tekst "ale dziobaki nie istnieja!" i debata na temat tego czy istnieja czy nie :D. Lewa wolna, gwizdek, gesiego i te odblaskowe kamizelki, no kretynizm, a daleko jeszcze? Wstajemy sloneczka, ruszac sie gwiazdy, na dalej zalogantki, jebani wychowawcy, nauczyciele. Ehh qrwa zajebiscie bylo i smieszne ze trzeb abylo koloni w Koscielisku, zeby poznac ludzi z wlasnego (17sto tysiecznego) miasta. Smutno, ze juz koniec, ale... BYLO ZAJEBISCIE!!!

graphitowa_roza : :
sie 08 2004 i znowu papa
Komentarze: 2

Nie moglam zasnąć. Z samego nie zasypiania zasnelam chyba po 3. Wilam sie na tym lozku. W kazdym mozliwym miejsu, na kazdej mozliwej stronie w kazdej niemozliwej pozycji. A mysli ktore przychodzily, byly... na swoj sposob szczesliwe. Dawno nie mialam dola, tylko takie napady bolu i smutku, a moze raczej napady starchu i tesknoty. Wszystko sie do niej sprowadza, do tesknoty. W ksiazce, ktora teraz czytam, pisalo, ze gorsza od milosci nieodwzajemnionej jest tesknota nieodwzajemniona. Prawda. Moja tesknota jest chyba w 2 przypadkach na 3 odwzajemniona. To chyba wiekszosc? Co nie? Dzis jade w gory, na cale 2 tygodnie. Bedzie mnie tam znac tylko Kapi, bo to znia jade. Bede mogla byc kim bede chciala. Moze w koncu bede mogla chodzic nago wsrod innych bez poczucia wstydu. Wstyd sprawia, ze mamy sekrety, tajemnice. I moze on tez przyczynil sie do tego, ze nikomu nie powiem o marzeniu z poprzedniej noty. To znaczy... moze powiem, bo jest taka osoba przed ktora nie czulabym zadnej krepacji mowiac o tym i nie zranilabym jej tym. A ta osoba jest prze panstwa nikt inny jak wlasnie Winiara. Siok? Podoba mi sie to, siok zamiast szok :). Czuje sie jak troche we mgle, w slodkiej cudownej mgle spelnionego marzenia, warto bylo zyc, czekac, cierpiec, plakac, warto bylo wczoraj sprobowac.

graphitowa_roza : :