Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
28 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08 |
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18
|
19 |
20
|
21 |
22 |
23 |
24
|
25 |
26
|
27 |
28 |
29 |
30
|
31 |
01 |
02 |
03 |
Archiwum marzec 2005
Wesoło. Radośnie. Skocznie. Fajnie. Jest perkusja. Która pewnie strasznie
cierpi gdy łapię za pałeczki. Mieszka sobie w salce muzycznej w mojej szkole,
która jest cudnym miejscem, co wszyscy od razu ją pokochali. Nie myslałam ze
ta próbownia sie tak szybko rozwinie. Jeden wielki plus tej szkoły, przyjemniej
sie wstaje o 6, gdy sie pomyśli o salce i perkusji, no i ci ludzie, rzecz jasna.
Słońce i wiosna tez strasznie duzo robią. I muzyka, śmieszny, tani, polski
rock (i nie tylko) z wp. The Mule - Deep Purple, tez, pokłony dla perkusisty.
I 15stego kwietnia ide do Winiacza zeby zaczac uczyc sie wlaic w bębny.
Winiacz sie ucieszył :). Ósmego moze pojade na koncert za 10zl, to mniej
niż cena pizzy. Od osiemnastego nie bedzie polaka, az do konca kwietnia,
27go Wnusia ma wykład o Mickiewiczu, pojade na to. Jutro panoramy,
w sobote drzwi i okna otwarte, moze zerwe sie z ostatniego pol godziny i
pojade na KATAR do Odnowy. Oby kwiecień szybko zleciał. W wakacje bede
uczyc sie grac na perkusji. Nie bede juz myslec o Woodstock. Układa mi s
ie (no, może oprócz tych ocen, kością w gardle mi stoi ta nauka, a
pierwszego wywiadówka). Dobrze, dobrze jest. Wiosna uczyniła to, co
miała zrobić - cud. No, i tyle :).
Dzis jest, prosze państwa, cudnie. To dzięki tej pogodzie i muzyce
(stonsi w tej chwili). No i to ciasto, nie chce sie chwalic, ale mam pyszne
ciasto w domu :P. Nie dzieje sie nic specjalnego, a jednak jest szczęśliwie.
Przecież wiele rzeczy jest na dobrej drodze. Jeszcze troche i szkoła się skończy.
Mam rzodkiewki w domu. Jak szkoła się skończy to będzie Dzień Szczęścia :D
24 czerwiec. Ile jeszcze dni? Przepraszam wszystkich tych, którzy polegali na
moim systemie liczenia. Dużo mi sie spieprzyło :/. Wychodzi, ze od 30 marca
bedzie 60 dni (od czego juz nie odejmuje rekolekcji, bo juz minely), od
czego odejmujemy 5 dni wycieczki. Należy uwzglednic, że dzien rozdania
swiadectw (ostatni dzien teoretycznej szkoly) policzylam jako 1, nie jako zero.
Zatem odjac mozna jeszcze 1. Teraz kazdy powinien odjac sobie sam swoje
dodatkowe dni. Ja odejme sobie matury (jakies 3-4 dni), gimnazjalisci odejmą
sobie egzaminy, czyli 2 dni. Zatem w wypadku licealistów 60-5-1-4=60-10=50, a
dla gimnazjalistow 60-5-1-2=60-8=52 dni. Jeszcze raz sorry, ale cos mi sie
porąbało. Ale gimnazjaliści niech nie czują sie pokrzywdzeni, bo u nich to po
wystawieniu ocen lekcji nie ma :P. Jeszcze 50 dni, jebany kwiecien, jebany
maj i jebany czerwiec :P. Jutro Wielkanoc, zatem Wesolych Świąt wszystkim
czytającym ów bloga. Jak widać zmieniłam szablon (Janis ziomie, big THX ;)).
Ładny jest, no nie? I tak też myśle, że z obecnym układem rzeczy nie chce
niczego innego, oprócz tego co jest na obrazku. Jak cudownie, że mam pole
pod nosem :).
Dobry stan utrzymuje sie juz jakis tydzien. Jednak wiosna duzo zmienila.
Moze to nie wiosna... :). Moze to nie to wolne od szkoly.
Mam wrazenie, ze otaczaja mnie sami mili ludzie (zludzenie, dobre slowo).
Głowe mam pełną marzeń. Uwielbiam te chwile, kiedy zatapiam sie w nich
tak bardzo, ze zapominam o realnym swiecie i wszystkie te wyobrazenia sa
takie prawdziwe. Az sie czuje to zmyslami. Wtedy nagle 'pyk' i banka mydlana pęka.
To nic. Muzyka powieksza to wrazenie, unoszenia sie. Wyraznie odpowczywam
od smutkow i zmartwien. Chociaz one są, wiem, czekają. Ale teraz jest słońce.
Kilka osób jest dla mnie słońcem. Niewiele, ale to niewazne.
Zeszlam z granicy zwątpienia. Kto wie, moze znowu zaczne wierzyc, w ludzi.
Mysle, ze jeszcze potrafie. Jest dobrze, potem tez tak bedzie.
Wszystko ma swój czas.
Jaki ten świat jest... piękny.
Unosi mnie, coraz wyżej.
Nie ma opcji "gwałtowny upadek".
Niech tak zostanie.
Dobrze?
świat potwór w ciele chmielowym :D. 17, tak to już coś :p (za rok DOWÓD! :P).
Nie, to nic, to nic. To tylko tyle, ile mam. Boze jak wiele!
Jest mi dobrze już od
6 rano jak nie wczesniej, jeszcze nigdy tak nie było.
Najpierw życzenia od Janis w Smsie.
Potem życzenia od Bartka, jak jadlam śniadanie i slowa "zeby spelnily sie te
wszystkie twoje szalone marzenia". Bartek jest jednym z nielicznych którzy
naprawde umieją składać życzenia.
Potem życzenia od mamy.
No i szkola, zajebista niespodzianka.
Siedze w lawce, a tu do klasy wchodzą Zośka, Agata i Daria
trzymając w rękach pokaźną drewnianą skrzynkę całą wypełnioną mandarynkami! :D.
Odśpiewali mi sto lat w 2 jezykach, a ja wszystkich napotkanych
czestowalam mandarynkami. Nie mogłam pochamować śmiechu jak zobaczylam
ta skrzynke. Doprawdy coś wspaniałego :). Dużo mandarynek przywiozłam
do domu, bo nie mielismy już siły zeby je jeśc :).
Pani prof. od franca zlozyla mi zyczenia po francusku nie spytala mnie o
nic na lekcji. Skrzynka zostala w szatni.
Dużo życzen w SMSach, pamietalo wiecej ludzi niz przypuszczalam :)
Potem dom i znowu zyczenia, koperty z kartkami i banknotami.
Kupienie sobie Discmen'a jeszcze troche i stanie sie realne.
No i koncert :D. Mialam dobry humor, ale spodziewalam sie chyba zbyt wiele.
Sorry dla Winiacza, że szybko sie zmyłam. W sumie był
jedyną osobą, dla której tam poszłam.
Wtedy wieczorek z Mon. Miły, ciepły i pełny żarcia :P. Bardzo sympatycznie było.
Pozatym, czuć wiosnę, i mail przyszedł. Jak dobrze, jak miło, jak cudownie.
Zaczynam kolejny rok życia z szerokim uśmiechem.
Rozpogadza sie, naprawde, 'przegwieżdża'. Wycieram brudne szyby przez które
zwykłam patrzeć na świat. I widzę. Boze, nic nie zmieniaj, dobrze jest.