Archiwum 14 września 2003


wrz 14 2003 Krzak Róży
Komentarze: 4

Od rana coś mnie nosiło, coś gryzło, coś krzyczało we mnie, wpatrywałam się przez okno w kuchni na mój krzak róży za domem (ładna-różowa), to wszystko takie jasne, oczywiste... Janis byla u mnie, wrażenia jak najbardziej spoko, wogole to fajnie było. Tylko ten telefon od Pauli, ehhh... Wiem, doskonale wiem co bedzie dalej, przerabialam to 2 razy, utone w jej pytaniach wyginając sie na wszystkie strony żeby jej nie zranić, a pozostać szczerą... Myslanc o jutrzejszym dniu czuje bardzo wyrazna niechęć... Jakos dziwnie długo wracało mi sie do domu po odprowadzeniu Janis, każdy krok powodował kolejne załamania w czasoprzestrzeni moich zmysłów i odczuć, tak dzieje sie kiedy serce i umysł kontemplują ze sobą a nie chcą znowu sie kłócić. W końcu stanęłam przy moim krzaku róży, delikatnie całując jej płatki i pieszcząc dłońmi liście. Róża powiedziała mi o wszystkim, a ja opowiedziałam jej o moich odczuciach, moja róża bardzo mnie kocha a mnie tak dawno przy niej nie bylo... Ona teraz powoli zasypia, jest senna i słaba a jej płatki powoli opadają, będe musiała je zebrać i znaleśc dla nich jakieś miejsce w pokoju, bo kto bedzie mnie kochac zimą?
Aha i naprawiłam koraliki, wyglądają teraz lepiej niż poprzednio, cóż...czasem coś musi sie popsuć i choć czasem jest nam z tego powodu smutno to okazuje sie, że jednak tak musialo być, aby potem moglo być jeszcze lepiej niż poprzednio...no prosze, moje koraliki mnie czegos nauczyly, moze tylko po to wpadly w moje rączki?

graphitowa_roza : :