Komentarze: 2
You frozen, when your hearts not open...
Chcialabym znowu poczuć, ze świat należy do mnie i może w końcu zapanować nad tym wszytkim, bo tak naprawde, to jak jedno zlapie, to drugie mi ucieka, a po trzecim sladu nie widac. Chcialabym znowu czuć kazdy najmniejszy dotyk i najmniejsze spojzenie tak silnie jak kiedys, znowu ze szczegolow z uporem maniaka ukladac wieze Babel. I ludzic sie, ze mam cos wiecej niz tylko monitor i klawiature, ktore towrzą najswietrze sankturamium, gdzie zawsze bede powracac, absolutnie nie wiedzac po co. Chcialabym znowu umiec pisac wiersze, bo nie umiem juz tak dawno... a barkuje mi tego, nie moge znalesc alternatywy dla tego, ale moj dialog pomiedzy olowkiem i kartka jest taki... qrwa, pierdole. Ehhhh, pierdole. Jest dobrze, jest bardzo dobrze, no bo czego brakuje mi do szczecia. Aniola na parapecie, zapachu rozy, szczytu piekna w parującej herbacie, calego świata w ramach okna, czystej szczerej duszy w ludzkich oczach, szalenstwa we krwi i widzenia cudu w malej, rozkiwtajacej roslince. Tego mi potrzeba. Nici zrozumienia ze swiatem, jednosci z gwiazdami, czucia wody na dloniach, a nie H2O, najpiekniejsze chwile dnia jako chwile z muzyka, i dloni plynacych po klawiaturze, bolu w nadgarstku i spiewu olowka, ciszy żywszej i glosniejszej niz cokolwiek, ulamka uniesienia gdy poczuje wiatr, smaku pomaranczy.
A gdy sie zastanowie, co i jak i zobacze pustke i chlod, to nie panikowac, tylko ze spokojem wyjac pudelko zapalek i zapalic jedno malenkie swiatelko choc na chwile aby zobaczyc jakie jest piekne. Zyc. It's all.