Archiwum 20 stycznia 2004


sty 20 2004 Biel
Komentarze: 3

Śnieg. Zawsze wydawalo mi sie, ze nie rozumiem bialego koloru. Dzis chyba cos sie we mnie przelamalo. Tak jakos wyszlo, ze znalazlam sie sama na zamarznietym jeziorze (duzym jeziorze) pokrytym sniegiem. Wszytko bylo pokryte sniegiem. Biala pustynia. Bialy nie jest skomplikowany, on nic nie ukrywa, jest czysty i prosty. A ja zawsze szukalam w nim czegos ukrytego... "ty zawsze wszystko robisz nie tak" prawda... Zatrzymalam sie na tej bialej pustyni. Stalam tak bardzo dlugo, wiatr, snieg, biel, samotnosc... "pamietajac twoj dotyk, twoj cieply uscisk" przeciez sama znam odpowiedzi na wszytkie pytania. Polozylam sie na tym sniegu, tym lodzie... Male zimne platki spadaly na twarz, cisza, tylko wiatr, bylo tak malo ludzi (3-4) wszystko zamarzniete i biale. Oddech, bicie serca, przeciez zyje. Czy tak jakbym chciala? Tak jak pragne? Tanczyc, jakby nikt nie patrzyl, spiewac, jakby nikt nie sluchal, pracowac, jakbym nie potrzebowala pieniedzy,  kochac, jakby nikt nigdy nie zranil, kochac tak jak chce, zyc, jakby to bylo niebo na ziemi. Chce tego. I pamietac, ze nie ma radosci bez smutku, nie ma wolnosci bez błądzenia, nie ma efektów bez potu, nie ma radosnych oczu, ktore nie plakaly, nie ma swiatla bez ciemnosci, nie ma zwyciestw bez upadkow, nie ma rozy, bez kolcow, a czy cos prawdziwego jest bez poswiecenia? A i tak nie napisalam tego, co chcialam... Gdybym mogla spojzec wam w oczy, opowiedzialabym wszytko bez slow, bo one sa zbedne, ale nie moge...

graphitowa_roza : :
sty 20 2004 About nothing
Komentarze: 2

Słucham banalnego już i osłuchanego "Bring me to live" i mam ochote wykrzyczec komus slowa tej piosenki prosto w twarz, albo chociaz ten tytul "Przywroc mnie do zycia" "Save my" "Call my name". Na poczatku tego roku bylam szczesliwa, chyba nadal jestem, ale... cholera nie umiem sie wyslowic, shit. Caly czas jak dlugo zyje potrafilam obwiniac sie za kazda jedna łze, moją of corse, cudze spowodowane przeze mnie to juz potezne wyrzuty sumienia. Ciagle zastanawiam sie czym jest wolnosc. Przeczytalam Weronike i tam jest bardzo duzo racji, ze wolnosc to niemal (a moze calkiem?) szalenstwo. I ci szaleni są wolni. Mogą byc. Przeciez nie wszystko zle co spotka mnie lub kogos mi blizszego jest moją winą. Zwlaszcza teraz, kiedy w niedziele nocą płakałam najciszej jak moglam, zeby mama sie nie zorientowala. Paskudne poczucie zalu i swiadomosc ze w stosunku do mamy zachowywalam sie tak jak on (ojciec). Jezu, chodzi mi cos po glowie i nie umiem sie wyslowic! Chodzi o to, ze chce kurczowo trzymac sie tego szczescia, glupiego, niewytlumaczalnego, nie chce juz smutkow i obwiniania sie bez powodu. Nie chce czegos takiego. Takiego stanu rzeczy, takiego zycia. Co kolwiek by sie stalo tutaj, nie da mi to calkowitego szczescia, chocby nie wiem jak to cudowne bylo. Bo znam pragnienie swojego serca, nie chodzi o wiele, tylko o jedna osobe oddaloną... Dobra, czuje ze pieprze i to bardzo. ( moze w koncu mowie z sensem?) I die again, I'm going under, I'm falling for ever. I need help, HELP....  nie chce zamarzac....

graphitowa_roza : :