Komentarze: 3
Wkurza mnie to haslo na tym blogu. Kojazy mi sie on z takim cichym, odizolowanym pokojem, w ktorym moge krzyczec i wszystko robic, bo i tak nikt nie widzi i nie slyszy. Prawie nikt, bo jestescie jeszcze wy, nieliczni, ale jestescie. I dobrze. Ostatnio coraz mniej siebie poznaje. To od kad przeczytalam Pielgrzyma, Weronike i siegnelam po Ptaska. Weronika miala tu zdecydowanie najwiecej do powiedzenia (choc Ptaska jeszcze nie skonczylam, wiec opinia nie jest jeszcze pelna). Chyba najwazniejszym przeslaniem Weroniki jest aby byc szalonym, ale zyc wsrod "normalnych" ludzi. Im bardziej o tym mysle, tym bardziej tego chce. Byc szaloną i NIE BAĆ SIĘ. Niczego. Nie bac sie kochac, nie bac sie nienawidziec, nie bac sie bólu, nie bać się porażek, nie bać się bezinteresowności... Zmieniam sie, z miesiaca na miesiac, widze po sobie, po notkach, po zapisach w pamietniku. I do tego jeszcze Ptasiek, ze trzeba walczyc o swoje marzenia i probowac ze wszytkich sil, nawet gdyby byly tak absurdalne jak chociazby chęc latania. Bo swoją drogą, to skąd ja sie dowiem, ze spelnienie tego marzenia jest "niemozliwe" skoro nigdy nie sprobuje? No skąd?! Bede tylko gdybac i błądzic, bo zabraknie mi odwagi i szalenstwa. Mało czego boją się szaleńcy. Mam tyle małych głupich marzeń, o których raczej nie opowiadam i nigdzie nie pisze. Wiekszosc z nich to marzenia z dziecinstwa. Spełnie je. Moje życie nie bedzie nic warte, skoro ich nie spełnie. I ja sama tez nic nie bede znaczyc. I przestac juz patrzec wstecz, bo oglądam sie na kazdym zakręcie. Nie moge ciagle patrzec wstecz, bo przeciez ide do przodu. Ile razy patrze przed siebie na tą droge widze mase zakrętów i przeszkód. Dopiero po Pielgrzymie zdalam sobie sprawe jak wiele z nich postawilam sama. Pojawia sie żal. Niecierpie tego uczucia. Ale ono mija, mija bo przeciez ide do przodu. Nie bac sie i ze wszytkich sil realizowac marzenia. Walczyc o nie do upadlego, o szczescie, tylko o to walcze. I będe. Zycie nic nie bedzie warte, jezeli przestane.