Archiwum grudzień 2004, strona 1


gru 19 2004 lepiej
Komentarze: 4

Lepiej jest. Spokojniej. Dobrze. I dobrze, że dobrze. To były tak zwane "sytuacje graniczne", ale to nie grecka tragedia, ani potop biblijny, tylko kawałek życia. I tak szczerze to, dziękuje. Bardzo. Naprawde, dziękuje :***.

graphitowa_roza : :
gru 17 2004 cholernie
Komentarze: 3

Cholernie nie tak. Trudne to życie. "tyle dróg, tyle bram, tyle wyborów czeka nas" ale przynajmniej nie nienawidze. Qrwa łzawy ten wieczór. Ja pierdole. Qrwa...

graphitowa_roza : :
gru 11 2004 Aaawwwrrrrr
Komentarze: 2

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaawwwwwwwwwwrrrrrrrrraaaaaaałłłł!!!!!!
Zabrakło mi indywidualnosci i zbyt bierna stalam sie. Pozwolilam na wstąpienie we mnie wielkiego zwatpienia, w mozliwosc istnienia szczescia, spowodowanego sama radoscia istnienia. I oddychanie moje nie jest tym samym pelnym uwielbienia dla powietrza oddychaniem. Godze sie na wszystko co sie wokol mnie pojawia, co sie ociera, co sie przyczepia. I nie daje juz z siebie wszystkiego i nie spalam sie jak kiedys. Wszelkie moje marzenia ulegly ogromnemu splyceniu aby przeistoczyc sie w glupie pragnienia, tyle razy fizyczne. Nie szukam juz piekna, szukam jakiegos wymyslonego spelnienia, ktore jest wymyslem tej nienormalnej epoki. Jak dawno nie sluchalam Systemu, teraz slucham, znowu pseudopogo przed kompem, obym znow walnela w biorko. O to wlasnie mi chodzi, o szalenstwo, o odrobine szalenstwa. Boze, nie wiem czy tak szybko udaloby mi sie policzyc moje szalenstwa, ktore juz byly, chocby te pokrzywy. Przestalam gonic za malymi przyjemnosciami. Zrobilam sie zbyt odpowiedzialna, zbyt przewidywalna, zbyt analizujaca, zbyt zastanawiajaca sie, zbyt reflektująca. Chodze po ludziach, mysle o ludziach, gadam z ludzimi, przytulam sie do niektorych ludziow, ale juz chyba najwyzszy czas, zebym wrocila do siebie. Bo chyba sie stesknilam, chyba nie tylko ja.

graphitowa_roza : :
gru 07 2004 ***
Komentarze: 2

"Rodzisz sie i stajesz sie bohaterem, przygody, którą sam tworzysz" Paraliz Band
Dlugo nie pisalam. Wkolo tyle smutków, ze az rece opadają. Nie potrafie sie w pelni cieszyc, kiedy wkolo jest tyle smutków. Mimo nowej szkoly, klasy, kawalka miasta, to taka monotonnosc w tym wszystkim. Nie mam duszy artystycznej, nie mam duszy poetyckiej ani romantycznej, tylko maly i cichy skrawek pneumy, nie zdolny do wyrazenia wlasnego ja. Najlepiej jest mi, kiedy moge juz rzucic absolutnie wszystko w cholere, usiasc gdzies i posluchac muzyki. Jeszcze 198 dni do wakacji. Wynudniale ostatnio to wszystko, do qrwy nedzy. Gdyby nie to, ze upiornie chce mi sie spac, to moze denerwowalby mnie ten fakt. Ostatnio zauwazylam, ze czesciej "spiewam" (bo tak naprawde, to ja wogole nie umiem), ale nie wiem z czym ta przypadlosc zwiazana. Ostatnio albo brakuje mi dystansu, albo nic mnie nie dotyka. Staram sie cokolwiek z siebie wykrzesac, czy ja jeszcze umiem smiac sie jak kiedys?

graphitowa_roza : :