Komentarze: 5
Kopnij mnie ktoś w glowe. Przecież ja nie mam żadnych problemów. No, może nie, że żadnych, ale... Qrwa przeciez tyle razy bylo gorzej. Luniaku, kocham Cie. i czemu ciagle Cie nie ma? tesknie, potwornie
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 |
Kopnij mnie ktoś w glowe. Przecież ja nie mam żadnych problemów. No, może nie, że żadnych, ale... Qrwa przeciez tyle razy bylo gorzej. Luniaku, kocham Cie. i czemu ciagle Cie nie ma? tesknie, potwornie
bla bla bla bla bla chyba skasuja ta note... a moze ne?
Wczoraj wieczorem mialam takiego dola, że nawet nad ranem zyc mi sie nie chcialo :/. W ciagu dnia przeszlo, mam nadzieje, ze tego wieczora nie wróci. Przeczytalam artykul w onecie na temat ludzkich genów. Traktujący egoiźmie. W dużym skrócie moge powiedziec, ze chodzilo o to, ze czego kolwiek byśmy nie zrobili, bedzie to egosityczne. Nawet współpraca, pomaganie komuś itp. no a przynajmniej jakieś 98% naszego postępowania to egoizm. Dodam jeszcze, że nad tym twierdzeniem (nazwanym neodarwinizmem) pracowalo dwuch naukowcow, z czego jeden popelnil samobójstwo uprzednio razdając caly swoj dobytek biednym. facet po prostu nie mogl zniesc tego, ze o jego postepowaniu decyduje kupka samolubnych genów, wiec zadzialal zupelnie na odwrót oddając sie altruizmowi. Nom i to wszystko sklonilo mnie do przemyslen i refleksji. Czasem doswiadczam takiego zajebistego zatracenia sensu we wszystkim. Uczucie, ze jestem nikim i nic nie znacze, co kolwiek to zrobie, to bedzie to niczym. Wogole, szkoda gadac. To tego jeszcze hujowo czuje sie oszukana, z pewnego powodu. Choc moze oszukana to nie jest odpowiednie slowo. Gowno. Zastanowcie sie dwa razy, zanim przeczytacie jakis artykul w necie czy prasie.
Komputer nie jest wrogiem. Komputer nie jest przyjacielem. Komputer jest sprzętem gospodarstwa domowego, tak samo jak piekarnik, lodówka, czy pralka. Komputery zostaly wynalezione po to, aby ulatwiac zycie. Wiecie co zawsze robie i czego w sobie niecierpie? Wyolbrzymiania. I jak sie tu tego pozbyc? Ciagle wzloty i upadki, nigdy po linii prostej. Ehhh... zycie ze mna w swoim ciele potrafi byc meczace ;). Ale mam dobry humor :))). Wiecie, tym razem najpierw zastanowie sie co zrobie, a potem zastanowie sie po co to zrobie, dopiero na koniec to zrobie :P. (chodzi o blogi)
Wrócilam juz. Na razie tylko tutaj. Wcale nie bylo mnie dlugo. Od wtorku nie korzystalam z netu, no moze tylko wczoraj, odrobinke na kompie kuzyna. Potrzebowalam czegos takiego. Ale to ciągle nie jest to, czego chcialam. A chce rownowagi. Postanowilam osiagnac to powoli, powolutku, kroczek po kroczku. Nie tak jak robilam zazwyczaj, czekalam do jakiś wolnych dni, zeby potem nagle zaczac wszystko robic naraz. Wogole bylam kosmicznie glupia kiedys. Zreszta, nadal w duzym stopniu jestem. Wczoraj jakos tak wyszlo, ze zaczelam przeglądac swoja szuflade, taa, moją szuflade. Czego tam nie ma. Papierki, śmieci i szpargaly z najrozniejszych okresow mojego zycia, o niektorych pozapominalam, trzymanie ich w dloniach aż bolalo. Patrzylam na to i mialam wyrysowane poprzez te szpargaly jak z czasem sie zmienialam, jakie zachodzily zmiany w moim wnetrzu. Szok. Coraz czesciej zapominam o sobie z przeszlosci. Zastanawialam sie, ile we mnie pozostalo niezmienionego przez caly ten czas. Jest kilka takich pierwiastkow i je moge nazwac prawdziwym JA. Chyba. Po tych trzech dniach jakos wcale nie rzucam sie na ten internet niczym wyglodnialy pies, dobrze. Tylko czasami dokucza mi... samotnosc, tak jakby. To ciagle gg i blogi sprawily, ze dostaje pierdolca jezeli z kims nie pogadam. Duzo smarowalam w pamietniku przez ten czas. Wiecie, w koncu pisze pamietnik tak jak chcialam. Po pieciu latach w koncu pisze o swojej codziennosci tak jak chcialam. Sukces. Taki moj, maly. Jakis wplyw mialy na to ksiazki, ktore ostatnimi czasy czytam. Niby jest dobrze. Razi mnie tylko nierealnosc moich najskrytrzych marzen. I nie chodzi tu o rzeczy w stylu latania czy staniecia na ksiezycu. Ale niewazne. W sumie to po obejzeniu wczoraj Apolla 13, stwierdzilam, ze latanie jest nawet mozliwe, jezeli znajdziemy sie w stanie niewazkosci. Ale w kosmosie nie ma wiatru, niestety, ani promieni slonca odbijajacych sie na tafli wody, ani gorskich szczytow, ani pól. Mimo wszystkiego jestem niepewna. A jeszcze rok temu moglam lac krew dla swoich przekonan. Rok temu bylam bardziej pewna siebie niz w calym swoim życiu. Widocznie sytuacja tego wymagala i jakos sama czulam taki... jakby bunt. Ale te sytuacje juz dawno sie pokonczyly. Wiecie, mam pewna wade, bardzo szybko sie przywiazuje do czegos, szybko zaczynam darzyc jakaś niewytlumaczona sympatia, potem to sie odbija na mnie, czesto przez to cierpie, na swoj sposob. Ale nie wiem czemu o tym napisalam. Widze teraz, ile bolu sama sobie pozadawalam kiedys i calkiem niedawno. Ale bardzo, bardzo zadko wbijalam sobie paznokiec w nasade paznokcia kciuka, to paskudne miejsce, boli. Mimo wszystko, nie chce byc sama. W zasadzie to boje sie tego. I to bardzo. Ehh... o tych uczuciah nie potrafie jeszcze napisac tak, jakbym chciala. Ale pisze o tym tutaj, a nie w pamietniku, poniewaz mam w sercu jakas cicha nadzieje, ze to nie trafi w pustke, ze nie odbije sie od czyis mysli jak od lustra. Nadzieja. Ufam jej. Czesto jest zludna, ale utrzymuje przy zyciu, nie zabija, nie podklada klód pod nogi, ociera zmeczona twarz, gdy padasz. Wiecie, czasami brakuje mi zwyklego, ludzkiego ciepla. Szczerego usmiechu. Jednego milego slowa. Naprawde ten brak czegos tak malego, czasem tak bardzo dobija... Ale moze ja zbyt wiele rzadam od tej spolecznosci. Moze szczere cieplo to znacznie wiecej niz mi sie wydaje? Zreszta... nic. Naprawde nie chcialam, zeby ta nota wygladala jak uzalanie sie nad soba, mam nadzieje, ze tak nie wypadla.