Komentarze: 0
Boze no, w zeladku mi sie przewraca z tego wszytskiego. Oszaleje niedlugo. Jest jedna jedyna osoba na swiecie, ktora wprawia mnie w taki stan. Drżenie, strach, 10 razy gorzej niż przed egzaminem, kiedy czegos sie tak bardzo chce i tak bardzo boi jednoczesnie. Drugiej takiej już w moim zyciu nie bedzie. Sssssss... spokojnie. Wdech wydech. Dobrze bedzie, taa. I tak sie nie uspokoje. Totalny 'rajze fiber' jak mowi moja ciocia. I ten SMS, 'mosimy powaznie porozmawiac', o co moze jej chodzic? No zaraz sie w nos ugryze! Niech juz bedzie to poludnie, a po nim niech jak najszybciej bedzie pólnoc, kiedy wsiade w autobus i uciekne stad jak najdalej (wycieczka mnie czeka :)). Przynajmniej czuje, czuje bardzo mocno, ze żyje. Dopiero 11, wyjde dopiero za 45min, qrwwwwwaaa, chce teraz. Heh, a kiedys to trawiace mnie uczucie bylo codziennoscia, codziennie ten stres, strach, szokujace, ze po roku wraca do mnie z taka sama sila. Znaczy że i moje uczucia nic sie nie zmienily? Nie wiem co o niej myslec... Jestem pogodzona ze wszytskim, a ona chce ze mna powaznie rozmawiac... No czego ona moze chciec?! Ja pierdole... Przesadzam, dramatyzuje, dziczeje zwyczajnie. Uspokój sie dziewczyno, toż nic sie nie stanie. Taa... Jest 11:06, jeszcze 39 minut...