Najnowsze wpisy, strona 17


lis 13 2004 Deep Purple
Komentarze: 1

"Sun goes down" - Deep Purple, ostatnio ciagle slucham Deep Purple.
Nie wyszlo mi z tą armatą. Trudno, rozpaczac nie bede. Mam absolutną, niepodważalną klepe na punkcie Deep Purple, boże jaka ta muzyka jest genialna. Szczyt genialstwa. Oddalam sie w tą przestrzeń, chciałabym się w niej zapaśc tak do cna "Sail Away" "Child in time" "Hush" "Bananas" aaaahhhh. Robcie mi tak dalej. Brakuje mi czegos, bardzo. Cos ulego połowicznemu rozpadowi, świat jednak jest zrobiony z tych atomów. Muzyka nie jest niestety wszystkim tym, czego do absolutu zadowolenia potrzeba. Wkurzają mnie bardzo pewne sprawy, pewni ludzie. Nigdy nie bylam, nie jestem i nie bede niczyja wlasnoscia, tak mi przykro. Awwwrrrr, wqrwilam sie no, huj z tym. "Fox On the Run". W tej muzyce bylo duzo luzu :)

graphitowa_roza : :
lis 05 2004 Moglabym, ale... :P
Komentarze: 5

Hej hej! Jak nazywa się twój Bóg? Pidżamą opętana. I moglabym, naprawde bym mogla. Pisac o moich uczuciach, emocjach, przemysleniach, reflekcjach, sentymentach, melancholiach, wspomieniach, pragnieniach, wzruszeniach, marzeniach, tęsknotach itp. Bo mam. Mam tego naprawde dużo. Mam tego aż po tąd! Ale ja nic z tym nie robie. Zazwyczaj. A jest do zrobienia. Jest naprawde dużo do zrobienia. Ambicje i chęci wielkie, sily male, lenistwo koszmarne. W każdym razie....
Zlam te zasade, zlam te zasade, zlam te zasade, zlam te zasade, zlam te zasade, zlam te zasade!
Chcąc pokonać Babilon musimy najpierw...
If you...
:]
Żelaza mi potrzeba, organizacji.
Coś z tym zrobie.
Mam dobre przeczucia, mam wiele dobrych przeczuć, to jest nasz czas, to są nasze historie...
Bo albo ktoś z nas, albo ktoś od nich...

graphitowa_roza : :
paź 31 2004 belkotany bez sens
Komentarze: 0

W sumie udana sobota, a już sie balam. Chmiel do mnie wrócil, a dawno go nie bylo, tylko ta taka ja jak nie ja. Blota, pola, światla, Bialorusinka, różowa koszula, śliczna. Zegary, bulki, uwielbiam te monologi. Drobne rzeczy poprawiają humor, te duże go psują. Jesteśmy czasem jak żebracy. A dziś? Żadnych Ksiąg Rodzaju, prosze, ja sama nie wiem jakiego jestem rodzaju. Raczej sklaniam sie ku nijakiemu. Chce inaczej, żyć chce inaczej. Ale to sie ulozy. A jak nie, to ja to uloże (obietnice skladane samej sobie, nonsens). Jutro wykopki, wyszlo ze nie mam z kim iść, wkręce sie gdzies. Lubie nasz cmentarz, mam z nim kilka cieplych wspomien, tam lapie sie za reke, żeby dodać otuchy. Brakuje mi samej siebie, jakas inna jestem ostatnio no. Zmieniam sie cholera, ja tez sie zmieniam.Muzyka mnie nosi. Nie nie nie. Znowu pisze bez sensy w bez sensach, nawet to lubie, glupia ta nota. Ja wiem czego chce. Chodze slalomem miedzy obowiązkami, na skroty miedzy zobowiązaniami. Szeroko pojętego luzu mi barkuje, od stresu, zadyszek i wiecznych smutkow dostaje wrzodów na duszy. A przecież mzuke nadal robią dobrą, nie ścieli jeszcze wszytkich drzew (ale ścieli, kochaną wierzbę przy Silikonie, tą na gorce też, a pomidorów nie wybacze), wszytkie pola nie zostaly jeszcze zalane betonem, osobiście wole nature, niż stare, choć klimatyczne rzeczy, jednak, i ludzie jeszcze są prawdziwi. Jeszcze tacy są. I nawet czasem trafiają na soebie... Wrzechświat ma kolor turkusu, a pingiwnkom wcale nie jest zimno. Czy szukając dobrych stron oszukuje sama siebie? Trzeba to jakoś przetrwać. Ale co? Ciagle mam glebokie przeswiadczenie, ze nie najlepszy, obecny stan rzeczy jest stanem przejsciowym. Gdzieś sie schowalo moje szczescie, ale ja je znajde. Musze taka byc, gotowa na pozytywizm. Wiem czego mi brakuje. Ewidentnie brakuje mi pewnej dawki szaleństwa, świruje bez tego, świruje monotonnie. Oszaleć, oduzyc sie czyms, zapachem traw, jaaaaaa... Sloncem, truskawkami. Brakuje mi, bardzo mi brakuje beztroskosci. A jakie ja mam troski do cholery?! Pewnie przesadzam. Rzodkiewki, znowu te rzodkiewki.


 

graphitowa_roza : :
paź 29 2004 Alkohol
Komentarze: 1

Alkohol. Różny. Alkohol, jakie to slowo przesiąknięte chemią. Alkohol. Najróżniejszy. Tani, za jedyne 3.80, odpowiednik chorych zludzen, pustych obietnic, wielkich planow, ktorych zarys tworzy sie bez realnej mysli o ich realizacji. Tym tez mozna zajac sobie dusze, kiedy juz naprawde w kieszeni zrobionej z wiary i sily jest tylko te 3.80. Pólki posrednie, nie skrajne, czyli codziennosc. Rutyna z rumem, rutyna z wódką, rutyna z koniakiem, rutyna z dżinem, co podać? Kiedy mówie sobie, jak to bedzie jutro, jak zrobi sie już niebawem. Kiedy tak mysle nie dbajac o moje dzis ide prosto do barmana o mętnym spojżeniu i obrzydliwie kolorowej marynarce, który tak złudnie zabarwi mi moja rutyne. Ciutek wyżej też są pólki, okazyjne, szampan szaleństwa chwili, puste toasty, które nigdy sie nie sprawdzają. Prawdziwe toasty wznosi sie czekoladą w miejscach pozornie niewidocznych. Ale są te, te najwyzsze, te upragnione, wina drogie i wytrawne, podawane na najlepszych bankietach naszych uczuć. Zakochanie, szaleństwo, szczera beztroska, wolność. Wina z najwyższych pólek, na każdą pore roku. Alkohol. Alkohol, jakie to slowo przesiąknięte chemią. Podobno świat sklada sie z atomów. Chemia. Chemia. Chemia. Odczyn z serca, silnie żrący kwas depresyjno-lękowy (VI). Alkohol. Są takie noce, kiedy nie mam nawet 3.80. Ten stan nie mieści się w chemicznych tabelach.

graphitowa_roza : :
paź 27 2004 lososie
Komentarze: 2

"Caluje nas las i tulą okopy"
W lososiowym pokoju równym jak cela nie dziala prawo grawitacji. Przedmioty latają a okno zawsze jest otwarte. Dwie szafy stoją obok siebie, czasami któraś zaskrzeczy, to znaczy że gremliny znowu próbuja się wydostać. W łosiowym pokoju są dwa fikusy, które uwielbiam i dwa kaktusy, żeby fikusom nie bylo samotno, a u góry w kącie stoi antena badź jej imitacja, która dodaje uroku. Sufit gdyby w koncu zszedl na ziemie moglby być torem saneczkowym dla bardzo wąskich sanek. W lososiowym pokoju jest video i nie dzialajacy termometr po pradziadku, ktory zawsze wskazuje jakies 20 stopni. Inni mysla ze jest zepsuty, po prostu nie mogą zrozumieć, ze w lososiowym pokoju jest zawsze jakies 20 stopni, nawet jak sie tego nie czuje. Jest dywan, bardzo stary i postrzępiony na korańcach, czerwony, zakrywa podloge, z ktorej czasem wystają okrutnie trzeszczące deski. Są sztuczne kwiaty i stol, ktory przypalilam kiedyś w dzieciństwie, czarna blizna zakryta skazitelnie bialą serwetką. Są tu meble, które kiedys byly na dole, nad monitorem wisi zmęczona paprotka. Za szyba są naczynia z brazowego szkla, ktore nie sa po to, by ich używac. I jest moj ukochany fotel, tuż obok, którego kocham najprawdziwszą milością. To nic, że ma dziory i flaki z niego wychodza. Wygodniejszego jescze nie znalazlam. Zdechle muchy na bialym parapecia bądź pod bialym kaloryferem. Zmasakrowany plakat na drzwiach, z drugiej strony też. Lososiowy pokoj to moja twierdza, moj azyl, tu nie ma zadnego "musze" "trzeba" "ścisz to" "zamknij to" "zrób" "szybciej" "w tej chwili". Niechciane dziwieki tu nie dochodza, nie do mojego lososiowego tronu, zrobionego ze starego, rozpadajacego sie krzesla, na wprost monitora. To juz nie lososiowy pokoj, to lososiowa przestrzen. S();

graphitowa_roza : :