Najnowsze wpisy, strona 24


sie 23 2004 kolonie
Komentarze: 2

"Kolonie sa jak banany, gdy dojzeją to opadają." Bylo zajebiscie. Qrewsko zajebiscie. Inaczej niz sobie wyobrazalam, Kapi nie byla jedny osoba, ktora mnie znala, ale to w sumie dobrze. Ci ludzie, wszyscy. Kornelia, Marysia, Tomek, Monia, Iza, Magda, Justyna, Natalia, heeeeee :). Najpierw niewinnie, peron, przedzial, niezapomniany Pan Dupcia, lzy  od smiechu, potem wspolny pokoj, zarwane lozko, najpierw woda, cala mokra, potem tymbark, klejace sie wlosy, fuj, smiech. Stalowka, dżemik, Cieć, wychodzenie przez wszystkie mozliwe okna, dszcz, ciemno, my dwie, kosciol, kaluze, zielone japonki w kaluzy, no i kto by pomyslal? Ciagle powtarzanie sobie nawzajem "gdyby ktos kilka dni temu powiedzial mi, ze ja z toba bedziemy..." heee. Wata cukrowa i hel. Samiczkowanie sie i ta kultowa okulofilia, czyli lizanie sobie galek ocznych, wszystko przez/dzieki Kornelii, a Tomka nie dorwalysmy, Moni tez nie, a szkoda :). Mycie sobie glowy w super niskich umywalkach, umycie zebow Natalii, smiech. Pomalowanie sie, przebranie, zdjecia, nie moglam sie odkleic, a gdyby ktos kilka dni temu... Hee. Ale nikt nic kilka dni temu nie mowil :). Pitahaya, uzaleznilam sie od niej i od biscend'ow, ze 160zl pozostala tylko garsta żóltych monet, skrobanie na ostatniego batonika, smiech. Na poczatku rozstrzelanie 'jaka jest twoja posciel?!' "w paski...' :D 'kto zjadl czekolade... bedziemusial z tym zyc..." :D, wychowawcy byli smieszni. Wino pod prysznicem, przygoda mowie wam, dluga rozmowa na wpol powazna, a moze nawet bardziej. Wtedy przypal, ale co tam, dobrze sie skonczylo, choc w pewnym momencie czulam sie okropnie. Wtedy topienie papierowych lodeczek w misce (po czym nastopil ich pogrzeb), w ktorej uprzednio moczylysmy sobie nogi. Pęcherze i odciski, bol, nogi, miesnie, pot, góry, góry! Piekno. List napisany na kartoniku po soku, kiedy jej nie bylo. Choroba polowy kolonii, klub rzygaczy, smiech, Pigula, Fasola, ktoremu jaja spuchly przez co porusal sie jak cowboy. Dowiedzenie sie o smierci Milosza poprzez dyskretne lookanie na gazete czytana przez pana obok. Niwydymani i zdjecia 'porno' czyli dziki seks. Podchody i lowienie pstragow, przygoda. Zlowilam az 2 :). I te niezapomiane chwile, ognisko, gory, gitara, giwazdy, spiew, rece, boba szczesliwego atomu. Jak mi tam momentami bylo naprawde dobrze... Powstanie Fruwaka, kupienie koszulek, dowiedzenie sie o grajacym zespole, tworczosc Hasiora i nasza tworczosc po zjedzeniu pierogow. Siedzenie na chodniku na Kropowkach z kartka "zbieramy na pociag do domu" co w efekcie dalo 5.45 zl za jakies 10min siedzenia, trzeba zaczac to praktykowac w Toronto i ja chce :). Smiesznie. Skrobanie na mrozona czekolade, wypita przez 3 slomki. Bylo jeszcze kilka smutnych rzeczy, ale to... Przyjemnie jest lezec na kims i miec twarz tak blisko, kiedy ten ktos sie naprawde szczerze smieje, uwielbiam. I uzalezniam sie, od zapachow i dotykow. A Tomek to nie wiem czemu trzymal mnie za reke w tym pociagu, zapomialam o Wojtku, bede tesknic za Tomkiem. I za cala ta banda swirow. Tekst "ale dziobaki nie istnieja!" i debata na temat tego czy istnieja czy nie :D. Lewa wolna, gwizdek, gesiego i te odblaskowe kamizelki, no kretynizm, a daleko jeszcze? Wstajemy sloneczka, ruszac sie gwiazdy, na dalej zalogantki, jebani wychowawcy, nauczyciele. Ehh qrwa zajebiscie bylo i smieszne ze trzeb abylo koloni w Koscielisku, zeby poznac ludzi z wlasnego (17sto tysiecznego) miasta. Smutno, ze juz koniec, ale... BYLO ZAJEBISCIE!!!

graphitowa_roza : :
sie 08 2004 i znowu papa
Komentarze: 2

Nie moglam zasnąć. Z samego nie zasypiania zasnelam chyba po 3. Wilam sie na tym lozku. W kazdym mozliwym miejsu, na kazdej mozliwej stronie w kazdej niemozliwej pozycji. A mysli ktore przychodzily, byly... na swoj sposob szczesliwe. Dawno nie mialam dola, tylko takie napady bolu i smutku, a moze raczej napady starchu i tesknoty. Wszystko sie do niej sprowadza, do tesknoty. W ksiazce, ktora teraz czytam, pisalo, ze gorsza od milosci nieodwzajemnionej jest tesknota nieodwzajemniona. Prawda. Moja tesknota jest chyba w 2 przypadkach na 3 odwzajemniona. To chyba wiekszosc? Co nie? Dzis jade w gory, na cale 2 tygodnie. Bedzie mnie tam znac tylko Kapi, bo to znia jade. Bede mogla byc kim bede chciala. Moze w koncu bede mogla chodzic nago wsrod innych bez poczucia wstydu. Wstyd sprawia, ze mamy sekrety, tajemnice. I moze on tez przyczynil sie do tego, ze nikomu nie powiem o marzeniu z poprzedniej noty. To znaczy... moze powiem, bo jest taka osoba przed ktora nie czulabym zadnej krepacji mowiac o tym i nie zranilabym jej tym. A ta osoba jest prze panstwa nikt inny jak wlasnie Winiara. Siok? Podoba mi sie to, siok zamiast szok :). Czuje sie jak troche we mgle, w slodkiej cudownej mgle spelnionego marzenia, warto bylo zyc, czekac, cierpiec, plakac, warto bylo wczoraj sprobowac.

graphitowa_roza : :
sie 07 2004 spelnione
Komentarze: 2

Wyjatkowo zabiegana sobota, syf w pokoju 'kiedy ja to wszystko spakuje?!' e tam. Dzis nie jest taki zwykly dzien, bo dzis... Heh.
Spelnilo sie. Prawie 3 lata mnie nawiedzalo, ale sie spelnilo i to wlasnie dzis. Choc juz dawno wlozylam je do pudelka z napisem 'nigdy sie nie spelni' ale ono sie spelnilo. Calkiem przypadkiem, jednym wielkim totalnym przypadkiem. Az sie zachcialo wierzyc w cuda. Samo do mnie przyszlo, moje kochane. Tak, marzenie. To juz drugie marzenie, jakie sie spelnilo w moim zyciu. Pierwsze spelnilo sie po 6 latach, to spelnilo sie po niemal 3. Az nie wiem co powiedziec Boże. Dziekuje. Bardzo Ci dziekuje. Naprawde, dziekuje. Zachowam ten moment w sercu na zawsze, tak jak wiele pieknych momentow i chwil, ktore mnie spotkaly. Kocham. A w przypadku byc kochanym czy kochac, to wole kochac. Zdecydownie bardziej wole kochac. Kocham kochac. Paradoksalnie. Dziekuje. Zero skaldnosci w tej notce, kit. Qrwa. Luniakowi jest smutno, przez co mi tez, Janis wrocila, fajnie, spelnilo sie marzenie, jest zajebiscie, jutro jade, coolasnie. I nie wiem jak nazwac ten zlepek uczuc i odczuc. Moze 'kocham'? Moze. Jutro z Kapim rozpierdalamy pociag, jest sierpien, o ZGROZO! Ma byc koncert. Mama nie wybiera sie do Londynu, ulga? Boje sie tego miasta przerazliwie. Nie chce. Luniak. Pole. Dzis, marzenie. Wojtek. Czarna spodnica, ja, biec, szybko, bol. Usta, slodko. Troche szalenie? Moze. W braku skladu czasami lubie przechadzac sie wolnosc, lub oblkanie. Notka bez sensu. Dziekuje za uwage. W dzienniczku. Dziekuje.

graphitowa_roza : :
sie 05 2004 jestem (na chwile)
Komentarze: 2

Nie potrafie okreslic. Nieskladny absolutyzm. Bylam. Byla. Pojechala. I dziwne, ze po tym gdy pociag zniknal z oczu zycie jakby nigdy nic potoczylo sie dalej. Otrzasanie sie. To zawsze jest dziwne. Nie lubie tych pierwszych dni po rozstaniu sie. Bylo zajebiscie. Jednak pilysmy, ale tylko raz i tylko piwo, mocne (kapper). Nie bede tu pisac refleksji. Bedac tam tesknilam za kims, bardzo, teraz tesknie, zawsze tesknie, brakuje mi. Ich jest calkiem sporo, przyczyn tesknoty. Wiec nabieram dystansu, odsowam sie kawalek, schladzam troszke te palace uczucia, zeby nie oszalec za bardzo. Nie chcialabym. Ostatnio wokol mnie kreca sie pijane amory, strzelaja bardzo niecelnie. W sumie to naliczylam 7 milosci bez szans. Uczuc bez wzajemnosci. Kazdy czuje cos do kogos innego, do kogo nie powinien. No co jest? Nie umiem okreslic tego co do Wojtka, ale wiem az za dobrze, co on do mnie. I ide w to, bo chce. Nie lubie SAMA o tej porze byc tu. W niedziele jade, odetne sie. A dzis spotkalam sie z Winiara. Pogadalysmy sobie. Chyba zrobilam cos dobrego, bezinteresownego co do niej. Potrzebowala. Co ciekawe, mamy troche wspolnego, odchyly od normy mamy wspolne. Dopiero po 9 latach znajomosci mozna sie tyle dowiedziec, a wystarczylo tylko raz pogadac po pijaku. Zycie. Ladne. Lubie je. Nie chce sie dolowac. Nie chce, tak bardzo bardzo nie chce. Nie bede. Mam dvd :P.
Shrek 2 wymiata :D.

graphitowa_roza : :
lip 18 2004 nyu to pa
Komentarze: 4

Ostatnio jest mi dobrze. Choc to jeszcze nie to. W sumie to moglabym biegac, snic, tanczyc i calowac jednoczesnie, to nie bedzie to. Nie umiem tego wytlumaczyc. Tu chodzi o te pokrzywy, butelke mineralnej, kilka slow, rowery, zachod, pole. W roku szkolnym juz nie bedzie tak dobrze. Ludzie to taki paskudny gatunek, ze gdy sa szczesliwi zaczynaja szukac dziory w calym i juz dopatruja sie daty konca tego szczescia. A szczescie leci sobie z wiatrem, jak św. Mikolaj, nie zapomina o nikim, ale najbardziej nagradza tych najgrzeczniejszych. Nie zaleznie od tego ile dasz otrzymasz dwa razy tyle, zalezy tylko czy dasz dobro czy tez nie. Heh, odbiegam od tematu (byl jakis?). Zajefajnie, ze jutro tam jade, fajnawo ze mam poparzne rece (stopniowanie przymiotnika 'fajnie' fajnawo, fajnie, fajowsko, zajefajnie) od tych pokrzyw, bo wiem co to znaczy, wiem co przypomina. Znikam na tydzien moi mili, jade do tego niedobrego Luniaka, wroce nie sama. Bartek wroci 27go jednak, coolaśnie :). Ucze sie zycia bez dolów, dobrze mi idzie. Jak dlugo beda na swiecie ludzie uciekajacy na pole (lub w las z braku pola, no albo nad jakas wode) ten swiat nie zginie.
Pozdro dla wszystkich.

graphitowa_roza : :