Komentarze: 3
Śnieg. Zawsze wydawalo mi sie, ze nie rozumiem bialego koloru. Dzis chyba cos sie we mnie przelamalo. Tak jakos wyszlo, ze znalazlam sie sama na zamarznietym jeziorze (duzym jeziorze) pokrytym sniegiem. Wszytko bylo pokryte sniegiem. Biala pustynia. Bialy nie jest skomplikowany, on nic nie ukrywa, jest czysty i prosty. A ja zawsze szukalam w nim czegos ukrytego... "ty zawsze wszystko robisz nie tak" prawda... Zatrzymalam sie na tej bialej pustyni. Stalam tak bardzo dlugo, wiatr, snieg, biel, samotnosc... "pamietajac twoj dotyk, twoj cieply uscisk" przeciez sama znam odpowiedzi na wszytkie pytania. Polozylam sie na tym sniegu, tym lodzie... Male zimne platki spadaly na twarz, cisza, tylko wiatr, bylo tak malo ludzi (3-4) wszystko zamarzniete i biale. Oddech, bicie serca, przeciez zyje. Czy tak jakbym chciala? Tak jak pragne? Tanczyc, jakby nikt nie patrzyl, spiewac, jakby nikt nie sluchal, pracowac, jakbym nie potrzebowala pieniedzy, kochac, jakby nikt nigdy nie zranil, kochac tak jak chce, zyc, jakby to bylo niebo na ziemi. Chce tego. I pamietac, ze nie ma radosci bez smutku, nie ma wolnosci bez błądzenia, nie ma efektów bez potu, nie ma radosnych oczu, ktore nie plakaly, nie ma swiatla bez ciemnosci, nie ma zwyciestw bez upadkow, nie ma rozy, bez kolcow, a czy cos prawdziwego jest bez poswiecenia? A i tak nie napisalam tego, co chcialam... Gdybym mogla spojzec wam w oczy, opowiedzialabym wszytko bez slow, bo one sa zbedne, ale nie moge...