Najnowsze wpisy, strona 43


paź 22 2003 about me unhope world :)
Komentarze: 5

Nie wiem co mi jest, kryzys blogowy chyba. To przez te haslo, ogranicza, a ja tak rozpaczliwie pragne wolnosci. Pamiętam z jakim zapałem tworzyłam tego bloga, jak wydrukowali to w tej gazecie... Może zmienie adres, coś na blog.pl po prostu ciasno mi tutaj, z tym haslem... Pozatym moje życie to stypa. I wogóle dół wewnętrzny, wieczny. I brak weny do pisania w prost, jeszcze troche i metafora stanie sie moim codziennym językiem, a wtedy już nikt mnie nie zrozuMIe (Janis :P). Ale nie bójcie sie, jakby co to podam wam nowy adress :)


 

graphitowa_roza : :
paź 19 2003 Z dnia na dzień...
Komentarze: 7

Z dnia na dzień nic nie jest lepiej. Choć wiem, jeszcze kilka dni, może tygodni i wsyztsko jakoś się poukłada, a potem będe musiała tylko przyzwyczaić się do nowego stanu rzeczy. I'm falling for ever... going under... To jest męczące. Ale jest miejsce, do którego zawsze mogę uciec, mój schron, mój prawdziwy dom - muzyka i twórczość. Powoli zaczyna kałkulować, ile straciłam, co zyskałam przez to wszystko. I czy warto było? Czasem mam wrażenie, że śnię, a to co się dzieje w okół mnie przecież nigdy nie mogłoby się wydarzyć w realnym świecie. Cóż... może, któregoś dnia się przebudzę... za jakieś 100 lat, pocałowana przez księcia otworzę oczy. Mój Boże, czemu one tego nie rozumnieją? Czemu nie umniem im tego wytłumaczyć? Czemu tak często ścina się drzewa? I czemu przestała pisać te noty bezpośrednio, czemu wszystko co chcę przekazać ukrywam między wersami? Może boje się, że jeżeli napiszą w prost, okaże się to naprawdę... żałosne.

graphitowa_roza : :
paź 17 2003 So Nothing
Komentarze: 6

Chwile długiej, boskiej samotności w czasie drogi do domu. W czasie drogi. Drzewa, przemyslenia i to jedno, drzewo... Im bliżej niego podchodzę, tym bardziej wydaje mi się piękne, nie wiem jak kiedyś mogłam normalnie funkcjonować bedąc od niego tak daleko, a ono coraz ufniej spogląda w moją stronę. Boje się. Bo jestem tylko człowiekiem, słabym i nieporadnym, boje się, że zawiodę, że niepodołam, że zranię nawet jeżeli nie będe chciała... Nic, absolutnie nic nie rodzi się bez bólu i absolutnie nic w moim życiu nie może być proste. Na drodze do drzewa stoją dwie osoby, choć właściwie nie osoby, cienie, cienie nie mogą wiele zrobić, ale mogą nawiedzać, mogą patrzeć, mogą płakać, mogą nienawidzieć... Ale ja jestem przyzwyczajona, do przeszkód, zawsze na nie trafiam. Te dwa śmieszne cienie nie mogą się porównywać, do drzewa. I tak rodzi się przywiązanie, lub tak jak było w "Małym Księciu"-oswajanie, a tam było to doskonale opisane. Gdyby ktoś choćby 5 miesięcy temu powiedział mi, że tak będzie, wyśmiałabym go.

graphitowa_roza : :
paź 16 2003 Stan buntu
Komentarze: 6

Gud morńnk Wietnam! Wiecie ile potrzeba do mojego szczęścia? Dosłownie tyle, tak bardzo malutko, tak niewiele... I qurwa mać wiem, doskonale wiem, że tych jednych malutkich szczegółów nigdy nie dostane od życia. Bo to jest zwyczajnie nieosiągalne. To jest po prostu jawne znęcanie się losu nad ludźmi. Mam tego dość. Ogłaszam stan buntu. Od dziś wszyscy walczą z całych sił o swoje marzenia. Bo siedzieć i narzekać to se każdy może, a ja mam już po dziórki w nosie czegoś takiego. Wiem, gadać to mi teraz też jest łatwo, ale no cholera ile można? Zresztą róbta co chcecta, ja ide na front.

graphitowa_roza : :
paź 14 2003 Umarła...
Komentarze: 10

Ona umarła, a ja nawet nie rzuciłam się na nią by rozpaczliwie reanimować, mój wzrok był skierowany w inną stronę... Wiem, nie miała już najlepszej kondycji, poraniona i na siłę pozszywana w wielu miejscach czasem krzyczała - w pustkę. Kiedys wyadawała się być niezniszczalną. Tak wiele czynników przyczyniło się do jej śmierci. Kto jest najbardziej winny? Trudne pytanie. Każda będzie zwalac winę na inną, bezsensownie. Trzymałam ją w ramionach, mogłam ją uratować, nie zrobiłam nic. Aż w końcu nagłe pojawienie się niewiadomo skąd Janis było dla niej zbyt wielkim ciosem. Dostała prosto w serce, z jej ust spłynęły stróżki krwi, a w martwych oczach pozostało to upiorne pytanie "dlaczego?", jej nie widzący wzrok wbity we mnie paraliżował, dopiero po czasie jej strata odbiła się na mnie bólem. Trzymając w ramionach jej stygnace zwłoki przypomiałam sobie czym była, trudno to opisać, ale chyba to normalne, nieodwracalne straty zawsze bolą... Kochałam ją, do ostatniej chwili trzymała mnie za rękę, teraz tak ciężko jest wypuścić mi jej drętwą dłoń... Czy musiało tak być? Czy nie było innej drogi? A jednak, cholera, boli... We trzy złożyłyśmy ją w grobie, każda na pogrzebie roniła łzy, ale żadna nie krzyczała, to bez sensu, wszystko tak jasne. Trumna z jej zwłokami pomału zagłebiała się w ciemnośc matki ziemii, grób został zakopany... Dwie postacie odchodzą z cmentarza, trzymając się za dłonie, natomiast jedna jeszcze zostaje. Stoi długo, aż w końcu pojawia się jakiś inny cień, łapię ją za dłoń i zabiera ze sobą... A na nagrobku jakaś obca dłoń wyryła litery "Przyjaźń 25.III 2000 - 13.X 2003 łączyła (moje imię i nazwisko) z Pauliną Łubkowską i Anitą Szubstarską" a pod spodem jeszcze epitafium "Lepiej jest umrzeć w kwiecie młodości i spocząć w ciemnej mogile, niż kochac bez wzajemności, lub być kochanym przez chwilę".

Boże, ona naprawdę umarła...   

Boże...   

Boże, gdzie jesteś?!

graphitowa_roza : :