Komentarze: 2
Smutno. Źle. Zimno. Bardzo.
Chce wrócic tam, gdzie wrocic juz nie moge.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Smutno. Źle. Zimno. Bardzo.
Chce wrócic tam, gdzie wrocic juz nie moge.
Chyba powinnam zadbać. O siebie. I znajomych, tych zaniedbanych. Bo sie kilka ich zaniedbalo. A o siebie, bo ja cala dziś taka zaniedbana, niewyprasowana, niby wyprostowana krzywie sie do szklanki, gdzie przed chwila byla herbata. Nie chce mi sie uczyć dziś o starożytnych cywilizacjach i białych krwinkach. Herbata mi sie skończyła, czy nikt tego nie widzi?! Ide stądy, wychodze z domu, nad jezioro, jak w każdą neidziele.
Toruń, dzień wczorajszy. Za dlugie lekcje, jak zawsze. Religia, na samym koncu, nareszcie. I Izus z Monem pod Empikiem. Kino 'zle wychowanie' wilgotne oczy, za duzo mysli na raz. I ten duzy napis znaczący pasja (tyle ze po hiszpansku) na koncu, dreszcz. Pizza w starej browarnej, smiech i jedzonko (nie moje) spadajace wprost na moje spodnie. Wulkany i tunele w brzegach pizzy. Na koniec Stary mlyn, juz drugi raz. Chcialabym zeby wlasnie tak wygladal moj strych, tak jak najwyzszy pokoj w Starym Mlynie. Poduszki, dywany, muzyka, dzielenie sie swymi myslami, odczuciami, soba nawzajem. Potem w akademiku u Mona, zupelnie inaczej go sobie wyobrazalam. Za czysto tam jest :D. W sumie to nie wiem czy chcialabym zyc 5 dni w tygodniu w takim akademiku... W koncu domek, nie chcialo mi sie juz isc na strych, wiec konczylam kolorowac moj Gigantyzm Tytoniu, ale to inna bajka. I jeszcze ta mozliwosc, ze starsza Izy odebralaby nas z koncertu Pidżamy. Mon nie wie czy pojedzie, Iza na bank, a ja chce, choc jeszcze nie wiem jak to bedzie, potrzebuje kasy no! No :).
Kolorowe kredki, w pudełeczku nosze... Mam ochote rysować! Nawet wygrzebałam z niezmierzonych czeluści mojego biórka zeszyt w gładkie kartki, żeby tam rysować (zeszyt z religi wygladalby okropnie gdybym kontynuowala tam moją radosną twórczość). Chcialabym sie nauczyc rysowac, nie zaraz jakos tak ladnie i pieknie, ale chocby zwyczajnie, nie zalosnie. No zwyczajnie poprostu. Niby ze jak pocwicze to sie naucze... bede chyba musiala cwiczyc nie wiem ile :P. A wy trzymajcie kciuki, za moj koncert Pidżamy i za piatek, bo piatek caly bedzie taki kciukowy i zeby nie padalo. Zle sie moknie na przystanku, wszedzie, ale na przystanku najgorzej. W sobote ciagna mnie na wino, ciekawe czy cos z tego bedzie. Pewnie nic, znajc zycie. Katarek mi chyba przechodzi. Ciagle czekolada i modlitwa do weekendu. Tool, nie wiem czemu. Chce rysowac, tanczyc tez i pisac skladniej, za szybko jest jak na ta pore roku, wogole jesieni nie czuje! Awrrrrr...
Tak jakoś źle. Za dużo, za szybko, no poczekajcie na mnie! Ja tak nie lubie... wprawdzie czasem to pomaga, ale nie ponad 5 dni w tygodniu. Do tego jeszcze to cholerne przeziębienie, które wysysa ze mnie do cna. Nie czuje sie jak w dole, tylko jak w jakiś bagnie. Byle do piątku, znowu. Chce na koncert, chce nie wydmuchiwac tylu husteczek, chce mieć kawalek weny i torszke pomyslow, zeby odpisac na tego maila, chce nie wracac w poniedzialki o 18 do domu, chce nie miec jutro kartkowki z matmy, chce do kina, chce nastroju, chce zeby ktos pocalowal mnie w kark, ale nie taki byle ktos. I chce kawalku czasu dla siebie, mam troche ciekawych pomyslow i za malo kasy na ich realizacje. Kasa sie znajdzie...prawda?